Ta strona została uwierzytelniona.
BIEDNI LUDZIE W KOŚCIELE
Wtłoczeni w kąty wilgotne kościoła,
Co dech ich studzi, w ław dębowych cieśni,
K pozłocie chóru obróciwszy czoła,
Z dwudziestu gardeł zbożne ryczą pieśni. —
Zapachy wosku chłonąc, by woń chleba,
Szczęśliwi, korni, jak psy pod batogiem,
Ubodzy w Panu, ci wybrańcy nieba,
Śmieszne Oremus składają przed Bogiem.
Po sześciu znojnych dniach spocząć na gładkiej
Ławie — dla kobiet jakaż to ponęta,
Tam w dziwny kożuch zakutane matki
Muszą płaczące tulić niemowlęta.
Tam pierś ich brudna! Zup zjadaczki blade
Patrzą tam z prośbą, której nie wypowie
Oko, na chłystków złośliwą gromadę
Z kapeluszami zmiętemi na głowie.
W domu głód, zimno i mąż pijanica...
To nic... Chwileczkę!... Potem niech je zdepce
40