Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 069.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ladzi włazić po jednemu. Wolski, jako to chłop chciwy, żeby to wszędy być wprzod, rzecze: »Wlezę ja«. Tylko wlazł, a Szwed go tam za łeb. Krzyknie. Ja go za nogi. Tam go do siebie zapraszaj[ą]; my go też tu nazad wydzieramy: ledwieśmy chlopa nie rozerwali. Woła na nas: »Dla Boga, już mię puśćcie, bo mię rozerwiecie!« Krzyknę ja na swoich: »Dajcie w okno ognia«! Włożyli tedy kilka bandeletow w okno, dali ognia: zaraz Szwedzi Wolskiego puścili; dopieroż my po jednemu owym oknem laźli. Już nas tam było z połtorasta. Interiem[1] idzie kilka rot muszkieterow[2], co to znać, co stamtąd uciekli, powiedzieli[3]. Już prawie wchodzą do sklepu, aż tu [nasi] dadzą ognia w kupę; padło ich sześć, drudzy w nogi w dziedziniec. Wychodziemy tedy sobie szczęśliwie z [s]klepu i staniemy szeregiem w dziedzińcu, a tu coraz więcej ową dziurą przybywa. Obaczywszy nas [Szwedzi] w dziedzińcu, dopiero poczęli trąbić i chorągwią białą wywijać, co jest signum[4] proszenia o miłosierdzie, odmieniwszy w krotkim czasie zwyczaj narodu swego świńskiego, co powiadali, »że nie prosiemy kwateru«[5]. Z kupy tedy rozchodzić się nie dam, poko nie obaczę jeneralnej konfuzyej nieprzyjacielskiej; Wolski także swoim.

W dziedzińcu niemasz nic, bo wszyscy ludzie

  1. tymczasem
  2. Muszkieterowie — piechota, uzbrojona w ciężką broń palną, muszkiety.
  3. Szwedzi, co uciekli z narożnika, powiedzieli muszkieterom, że Polacy przez okno wdzierają się do twierdzy.
  4. znak
  5. Kwater — pardon.