suplement[1] rożny. Gdzie kto swego zastał, tam siadł i jadł z owego wczorajszego głodu. Wojewoda wesoło jechał, że to prawie niezwyczajnym przykładem, bez armaty i piechot, wziął fortecę taką; to utrumque[2] mogłby był mieć od kurfistrza, blisko stojącego, ale fantazya w nim była, że nie chciał się kłaniać, ale żeby do niego samego ta regulowała się sława. Ufając w Bogu, porwał się i dokazał.
zaczęliśmy tamże w Hadersleen, daj Panie Boże, szczęśliwie, gdzie zażywaliśmy mięsopustu, lubo nie z taką przecię, jako w Polszcze, wesołością. Mieliśmy jeszcze na przeszkodzie insułę Alsen[3], ktora że nam w tele zostawała, dlatego też nam na wielkiej była przeszkodzie: i czeladź nam na czatach porywano i zdobycz odbierano, bo tam praesidium[4] było wielkie. Przeszło tedy koło niej wojsko brandoburskie i z armatą i z piechotami, a po staremu uderzyć na nię nie chcieli, czy też nie śmieli, jak to powiedają: »Kruk krukowi oka nie wykole«. Wojewoda raz pojechał na rekognoscencyą[5] w trzysta koni, quidem[6] na przejazdkę;