Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 076.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nic nie mowiąc, kazał otrąbić, żeby nazajutrz gotowość była wszelka i wsiadać na koń. Jużeśmy tedy nie zapomnieli o lepszym porządku, bo się kazało i w sakwy czeladzi zabrać ad victum[1], i tak jechali. W pewnym miejscu odcięni lod siekierami, co było morze jeszcze z brzega nie puściło, lubo było niebardzo zimno i pogody były piękne; toż z drugą stronę dragania także uczynili; a stało się to wlot, że nie wiedzieli praesidiarii[2], ażeśmy już na drugim lądzie byli, bo sobie siedzieli w mieście i po wsiach. Było pływać, jako na Pragę z Warszawy[3], ale w pojśrodku tej odnogi było miejsce takie, gdzie koń zgruntował i mogł odpocząć, bo było takiego miejsca z poł stajania. Sam tedy, przeżegnawszy się, wojewoda wprzod w wodę, pułki za nim, bo jeno trzy były, nie całe wojsko, kożdy za kołmierz zatknąwszy pistolety, a ładownice uwiązawszy u szyje. Skoro przypłynął na środek, stanął i kazał każdej chorągwi odpocząć, a potym dalej. Konie już były do pływania probowane; ktory źle pływał to go między dwoch dobrych mięszano, nie dali mu tonąć. Dzień na to szczęście był cichy, ciepły i bez mrozu: już była trochę rezolucya[4] poczęła następować, ale zaś potym zima tęgo ujęła. Żadna tedy chorągiew nie była jeszcze u lądu, kiedy Szwedzi przypadli. Strzelać tedy poczęli; chorągiew też, ktora wyszła z wody, to zaraz

  1. żywność
  2. obrońcy
  3. Rosznecki podaje szerokość M. Bełtu pod Sonderburgiem ponad 1000 stóp duńskich, Wisły pod Warszawą na 1350 stóp duńskich. (Polakkerne i Danmark. Kopenhaga 1896).
  4. odwilż