Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 085.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szelągi lipskie, ktore czynią 4 grosze polskie, posławszy do niewodu, to przyniosł chłop ryb wor, aż się pod nim zgiąn. Chleb z grochu pieką, bo tam tego wielka rodzi się obfitość. Ale przecię pszennego lubo żytniego dostawano mi, osobliwie od szlachty przysyłano. W post Wielki jedli z mięsem, nawet i sami zeloci, i konfudowali, kto nie jadł. Jam to zaś sobie miał za skrupuł, tak wiele ryb mając, z mięsem jeść; nawet i tych węgorzow, ktore wespoł z połciami w korycie słoniały, nie chciałem jeść. Jest tam wszelakich ryb dosyć, i mowiących i jęczących[1], oprocz karpia, bo o tego skąpo etc.

Miałem tam rożne uciechy i zabawy, widząc takie rzeczy, czego w Polszcze widzieć trudno; ale też i to uciecha być przy łowieniu ryb na morzu, ktorych cudowne genera[2] i cudowne species[3]. Kiedy wyciągną tego okrutne mnostwo, to ktore się mnie najpiękniejsze widzą i najlepsze, są złe i jeść się nie godzą, odrzucają na piasek dla psow i ptakow; insze zaś, choć dobre to do jedzenia, są szpetne, że i spojrzeć na nie brzydko. Jest tam ryba tak straszna, że jenom na ścianach kościelnych malowanego widywał owego, co mu płomień z gęby wychodzi, i mowiłem: »Gdyby mi głod największy był, tobym tej ryby nie jadł«. Aż kiedym był w domu szlacheckim, między inszemi potrawami,

  1. »Nawet jęczące ryby są w Danji: ale co do mówiących, to chyba Pasek był jedynym człowiekiem, który je widział«. (Stanisław Rosznecki. Wisła XII, 350).
  2. rodzaje
  3. kształty