Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

aktu uczyniemy uczęśnikiem«. Ow, nie życząc sobie patrzyć na owo spectaculum[1], wstał i założył drzwi na haczek, żeby tamtędy nazad nie powracali. Skoro tam już po owym szlubie powracają, aż drzwi zamknięte. Muzykę znowu słychać; interim[2] ruszą drzwiami: zamknięte. Wlazł jeden malusieńki szparą pode drzwi, i uczyniwszy się w oczach jego dużym mężczyzną, pogroził mu tylko palcem i, złożywszy haczek, otworzył drzwi i tak[im] się znowu, co i pierwej, traktem prowadzili i potym w owę myszą jamę po[w]chodzili. Kiedy już jakoś za godzinę czy lepiej, wyszedł znowu jeden z owej dziury i przyniosł mu na talerzu kołacza, bogato konfektami i rozenkami przeplatanego, mowiąc: »Ten młody posyłać, żebyś też zażył weselnych wetow«. Odebrał ow z wielkiem strachem i podziękowawszy, postawił wedle siebie. Przyjdą potym do niego ci, co go doglądali w jego chorobie, i ten medyk, co koło jego zdrowia chodził. Pytają: »Ktoć to dał?« Powiedział wszystkę sprawę. Pytają: »Czemuż nie jesz?« Powiada, że »się ja tego boję jeść«. Owi mu mowia: »Nie bądź prostakiem, nie boj się: dobre to rzeczy; nasi to są domownicy, nasi przyjaciele, jedz«! Ow po staremu nie chce. Wziąwszy owi kołacz, przed oczami jego zjedli, powiedając mu, że »się to tu nam często dostaje jadać od nich, a nic nam nie szkodzi«.

Zażywają oni ich tam i do roboty i do rożnych posług. W tę protekcyą Fi[o]nowie bardzo ufali, aleć nie słyszałem od żadnego Polaka, żeby się ktoremu szabla na

  1. widowisko
  2. tymczasem