Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 178.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pana pilnuje, kiedy pije, a ni[e]masz, kiedy się bije! Towarzyszowi też nie bardzo moda powodować[1] konia; kiedy go nie ma komu oddać, to go woli i nie brać, kto powagę kocha. Widząc ja jednak, że i kompania insza powodują, kto co ma, jak się już owa rzeźba skończyła, wziąłem też jednego wołocha pięknego z czarną pręgą; trochę był zacięty koło ucha ten koń, ale mu to nic nie szkodziło. Ledwie się z owej kupy wyjeżdżamy, aż tu moj wyrostek bieży; oddałem mu owego konia i jużem się kazał pilnować. Natroczył złodziej lada czego, skorek rajtarskich, na podjezdka; a gdyby był przy mnie, toby był natroczył atłasow, aksamitow, rządzikow i koni [mogł] dobrych nabrać. Obaczyłem tedy dalej chorągiew swoję. Przybieżę do niej, aż tam nie masz przy niej i sześci ludzi; i drugie chorągwie także bez asystencyej. Co żywo pozaganiało się; sieką, rzną, gonią. I mowię do chorążego: »Nagrodził mi P. Bog mego gniadego; dał mi za niego inszego gniadego, bardzo pięknego konia. Alem go tam oddał obcemu człowiekowi; nie wiem, jeżeli mię dojdzie«. Pyta chorąży: »A to czyj płowy?« Powiedziałem, że i to moj. Przerzedziło się już znacznie lewe moskiewskie skrzydło i samo corpus, a tu prawe skrzydło moskiewskie, ktore się z naszym potykało lewym, dopi[e]ro poczyna uciekać. Znowu takaż gęstwa uczyniła się; dosyć na tym: tu jednego gonisz, a drugi tudzież nad karkiem stoi z szablą; tego docinasz, a drugi jak zając pod smycz leci. Trzeba było mieć głowę, jako na

  1. Prowadzić na powodzie (lejcu).