Nazajutrz tedy substytut do koła nie przyszedł i jam się też tam nie kwapił; ale że po mię przysłano, musiałem. Zaczęła się tedy materya o juramentach, żeby koniecznie ekspedyowane[1] były, kto ich jeszcze dotąd nie czynił. Przysiągł tedy wprzod Chochoł, a potym kilka rożnych kompaniej; a wtym idzie substytut, lubo się był chorobą złożył. Żal mu było przecię mnie, żebym w jakie złe nie wpadł terminy, bo mię bardzo kochał. Gdy już tedy i mnie każą przysiąc, mowię tak: »Wszak to nie Boże przykazanie, aby de necessitate[2] kożdy towarzysz w kole generalnym jurament odprawił, ale wolno i w partykularnym przed swojem oficerem to ekspedyować, co i tu«. Odpowiedziano mi: »Nie może być, jeno tu, chceszli, żebyś miał ten honor w rękach, ktoryć wojsko dać intendit[3]«. Chciałem tedy jeszcze prosić o deliberacyą[4] ad cras[5], ale jakby mi coś poszeptało: »Już mow rzetelnie, co masz mowić«. Po prostu cale się mnie nie chwytało serce i związku i tych wszystkich obietnic, nie wiem, czemu. Począłem tedy mowić do nich temi słowy:
»Moi Mości Panowie! Od zaczęcia służby mojej ponosząc wszystkie insulty nieprzyjacioł ojczyzny z niezamarszczonym okiem, ponosząc wszystkie prace wojenne hilari fronte[6], odbierając wszelakich szczęśliwych i nieszczęśliwych okazyj vicissitudines adverso pectore[7] z uszczerbkiem ubogiej mojej substancyej, nie widziano