Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 243.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kto z nami chleba, my z nim kołacza«. Jam odpowiedział, żeś »źle zrozumiał słowa moje, bo ja lubo novitatem[1], jako nocivam et perniciosam, non arripio[2], chleba jednak chcę i tym nie gardzę, bom go zasłużył i lepiej i dawnie[j], niżeli W. M. Pan«.

Tegoż dnia poszedłem żegnać marszałka. Spytał mię, dokąd jadę? Powiedziałem, że »do chorągwie poczet sprowadzić, i ponieważ niegodzienem zasłużonego chleba u związku, pożywi mię jeszcze domowa skiba z łaski ojca mego«. Substytut, lubo moj wielki przyjaciel, już się ze mną od żalu i gniewu żegnać i widzieć nie chciał. Doniosło się to jednak do nich, czegom się przyznał przed mojemi konfidentami[3], że ja mało co w domu koniom odpocząwszy, jadę do rotmistrza na Białoruś pod Czereją, gdzie na ten czas Chowańskiego, hetmana moskiewskiego, [Czarniecki] już po czwarty raz potężnie gromił. Jak prędko tedy o mojej dowiedzieli się intencyej, zaraz posyłają do chorągwie, żeby mię z pocztu nie wypuszczano, co i tak się musiało stać, bo pierwej tam kozak marszałkowski przyjechał do chorągwie, niżeli ja. Tym terminem chcieli mię od imprezy odwieść, ale i to nie mogło być, kiedy ja, kilka dni tylko pobywszy u chorągwie i na waletę[4] zażywszy z dobrą kompanią, pojechałem do domu, pocztu odstąpiwszy, luźnych tylko pobrawszy i więcej nie powiedając, tylko to, że do domu jadę.

  1. rzeczy nowej, niebywałej
  2. szkodliwej i zgubnej się nie chwytam
  3. Konfident (z łac.) — poufały przyjaciel.
  4. pożegnanie