i już podobno do śmierci nie wynidzie z pamięci. I tu w tym terminie, facile credo[1] i sambym się za to ledwie nie zapisał, że to jest niewinne obwinienie; kiedy uważając wszystkie cyrkumstancye, widzę należytą synowi szlacheckiemu instytucyą[2] i wychowanie, przypatrzywszy się in parte[3] jego skromnym i poczciwym obyczajom zaraz z młodości, tudzież i statkowi, konkludować[4] bezpiecznie[5] mogę, że to jest niewinna potwarz. A jeżeli niewin[n]a, toć też boleć musi; a jeżeli boli, toć consequenter[6] niebardzo mieć za złe potrzeba, choć kto z żalu siła wymowić musi. Ja tedy, lubo na tej stołka senatorskiego z Boskiej prowidencyej[7], a z łaski J. K. Mości, Pana miłościwego, posadzony prerogatywie[8], zawsze jednak całemu wojsku życzliwy — omnis mercenarius sua dignus mercede[9]; że się wojsko upomina zasług, nie ma to nikomu czynić podziwienia, bo je oddać koniecznie potrzeba — ale przecię tak mowię: Jeszcze by to z raz zakołatać ultimarie[10], nie wdając się do konfederacyej, ktora infallibiliter[11] wielką ojczyźnie przyniesie (utinam sim falsus vates![12]) damnifikacyą[13] i pomienione od żołnierza, prae oculis stojącego, detrimenta[14]; jeszczeby tu usłyszeć J. K. Mości
Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 267.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.