Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 272.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bo już ks. Gostkowskiemu zakazano u mnie bywać, mowiąc, że mi wszystkie odnosi nowiny, czego się od dworskich może dowiedzieć. A potym wypiwszy wina jednę i drugą bardzo dobrego flaszę, poszedłem spać.

Nadedniem przebudzę się, aż jakiś koło ścian słychać szelest. Zawołam na wyrostka: »Orłowski, wyjrzy jeno, co to tam za rozruch przed sienią?« Wynidzie do sieni, aż mu masztalerz powieda, co u koni spał, że ci ludzie, co byli pierwej, znowu przyszli. Jak mi to powiedział, dziwowałem się, co to jest: czy mię to probowali, jak owo dzieci wrobla uwiązawszy na nici, jeśli się porwie do uciekania, to go znowu nicią przytrzyma, czyli co. Słota na dworze sroga, śnieg. Chodzą, depcą. Usłyszeli, że gadam, poczęli wołać: »Ej, Mści Panie, każ nas Wść puścić do sieni, bo sam[1] pomarzniemy«. Uczyniłem się śpiącym. Czeladź też tam zawołali z sieni: »Nie budźcie pana!« Takci stali tam do dnia, po śniegu depcząc. Nazajutrz tedy nie kazałem gospody otwierać, aż już z godzina na dzień. Skoro weszli do sieni, pytam ich: »Na jaką pamiątkę odchodzicie i przychodzicie?« Powiedzą: »Sami nie wiemy, co robią z nami i z Wścią. Kiedy Wść był na pałacach, kazano nam, żebyśmy zaraz z tamtej warty ze wszystkiem schodzili, »żeby tam ten towarzysz żadnego z was nie zastał, jak przyjdzie do gospody«. Po połnocku obesłano nas, żeby tu znowu iść i pilnować jak najlepiej«. Myślę ja, co w tym, a ono to, że mię już krol był osądził za niewinnego i miał mię już był

  1. T. j. tu.