Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 311.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

owymi hufnalami, znowu ich popstrzył; jaki taki stęknie. Tam też od zadniego szeregu wzięło ich kilku. Widzą, że nas rozerwać nie mogą, poczną wołać: »Wroćcie nam naszych, jechał was pies z ostatkiem«. Odpowie wachmistrz: »Coż wam po nich, kiedy głow nie mają?« Skocząż na nas trzeci raz, ale już z daleka poczęli strzelać, nie nacierali blisko. My też radzi; postąpiwszy się do nich, dają moi ognia po dwoch, a drudzy nabijają; oni zaś ustępują potrosze. Nagnaliśmy ich na ogrody, płoty gęste; nuż się łamać, my też natrzemy, w nogi! Przełamali jeden płot, do drugiego. A był las zaraz za ogrodami; do lassa przez płoty, konie zostawiwszy. Dopiero nasza dobra; nie kazałem gonić, tylko na płotach złapano kilku; postrzeloni zostali i zabitych dwoch. Moich też draganow postrzelono trzech, czeladnika mego i mnie trochę śluzem w lewy ud, alem tego nie czuł, aż po wszystkim; koni jednak naszych postrzelono 6, a zabito 2, ale na to miejsce było w czem wybrać. Urzędniczysko potym owej paniej przylazło z muszkieciskim, co sarny strzela; takci dał mi na drogę męcherzynę[1] prochu i kul. Owych tedy powiązanych trzech starczyzny wziąwszy, kazałem drugich kańczugami ociąć, żeby pamiętali Czarnieczczykow; a przytem dragani porozbierali ich do naga i pognali do lassa za drugimi w śnieg srogi. Przebrakowawszy tedy koni 40 co lepszych i owych trzech wziąwszy z sobą, poszedłem. Kulbak, strzelby nabrali, co aż saniom ciężko było. Insze konie

  1. Męcherzyna (gw.) — worek z pęcherza.