Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 327.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

prosit zajutra na biłłużyne koleno i na lebedyje huzno[1]«.

Nie wiedząc ja tej ich polityki, markotno mi było; myślę sobie, co za moda zapraszać kogo na kolano i na dupę, a jeszczem nie wiedział, co to jest ta biłługa. Jużem chciał wymowić: »Niechże to huzno sam zje«; potem zatrzymałem się. Nemo sapiens, nisi patiens[2]. Odpowiedziałem, żem wdzięczen jest tej cara J–o Mści łaski, że mię do bankietu swego wzywać raczy, aleć ja, jako prosty żołnierz, nierad się specyałami pasę; lubo się stawię, ale znajdę ja tam co inszego zjeść, a te specyały tak znamienite zlecam panom posłom. Tłomacz postrzegwszy, żem się ja na to zmarszczył, rzecze: »WM. Pan tym się nie turbuj, bo to jest zwyczaj narodu taki, że jako u Wściow zapraszają na sztukę mięsa, choć tam będzie i jarząbek i tak wiele zwierzyny, tak u nas na lebedyje huzno, choć będzie przy tym wiele potraw, a kiedy już oboje wymienią: lebedyje huzno i biłłużyne kolano, to to znaczy walny bankiet«. Spytałem tedy: »Coż to za biłługa, co to ma tak specyalne kolana?« Powiedział, że to jest to ryba wielka z rzeki, ktora ma w sobie jedno miejsce przy skrzeli tak smaku dobrego, jako żadna ryba nie jest smaczna, sama zaś wszystka jest tego smaku, co jesiotr, a że ta sztuka, ktorą z ryby wyrzynają, jest okrągła i tak ją dają na stoł okrągłą,

  1. Guzno (ros.), Huzno (rusk.) — tyłek, zadek, u ptaka: kuper.
  2. Mądry, kto umie być cierpliwy.