Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 331.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tych 200, ten 300, ten 100 — różni różnie według dostatku i ubóstwa też.
Zastałem tedy wojewodę w Kojdanowie, lubo się ze mną tak pożegnał, że nie spodziewał się, żebym z za Dniepra tak prędko powrócił, i dał mi był doskonałą we wszystkim informacyą et sufficientem expeditionem[1], położywszy w listach pośledniejszą, niżeli była ad praesens[2], datę z pewnych respektow[3]. I sam też nie miał woli tak długo bawić w tym miejscu; ale stanąwszy w dobrym miejscu, ode dnia do dnia nie chciało się stamtąd, żeby był wojsko odżywił i podskrobał szpiżarni panom związkowym litewskim, gdyż taka była mens[4] i hetmana litewskiego, Sapiehy. Posłałem tedy przodem do wojewody, pytając, jeżeli się każe posłom sobie prezentować, czyli też minąć; o co i sami posłowie prosili, żeby się mogli widzieć z Czarnieckim. Ordynował tedy, żeby nie mijać. Tam tedy oddawali mu posłowie wizytę; wjeżdżali na saniach, leżąc w pościeli tak, jako na łóżku. Bo u nich jest zwyczaj taki, że sani nie wyściełają do siedzenia tak, jako u nas, i nie siedzi na nich, ale leży w piernatach, jako długi, jeno mu brodę widać; także i ubożsi czynią: rozesławszy leda guńkę, to sobie leży, a pojeżdża, byle tylko modę swoję konserwować.

Po audyencyej prosił ich wojewoda na obozowy obiad. Byliż tedy i popodpijali, i chwalili sobie, że smaczno i dobrze jedli. Aż ja mówię: »To widzicie, że

  1. i dostateczną odprawę
  2. teraz
  3. względów
  4. myśl