Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 363.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trzeba konia rączego; życzemy, żebyście jechali zaraz na początek komisyej, bo tam ma pan podskarbi zastać coś gotowych piniędzy; tedy obiecuje wam z tych zaraz wyliczyć. A powracajcie prędko, żebyście znowu tych ossudarow odprowadzili. My jednak czym lepszym nie zapomniemy was opatrzyć feliciori tempore«[1].
Pożegnawszy krola, po skończonym sejmie pojechałem do domu, gdzie mało co odpocząwszy, wyjechałem do Wilna. Gdzie przyjechawszy, zastałem rzeczy in turbido[2], bo zaraz od zaczęcia komisyej, na ktorą wojskowych nazjeżdżało się siła, kożda sesya, kożde kołowanie nie było bez hałassow, tumultow, porywania się do szabel. O gospody tedy bardzo trudno było przy owym wielkim ludzi zgromadzeniu; musiałem tedy stanąć w domu pustym, nowo zaczętym, jeszcze nieskończonym, bo sam tylko wzrąb izby bez drzwi stał. Wartować się kazałem przy owych nocnych i dziennych kradzieżach i rozbojach, co mi było bardzo ciężko między ludźmi obcymi; ale i w tych pustkach nie wybiegałem się od importunow[3], o czym niżej. W kołach bywałem, poko mię nie ekspedyowano, ale i tam taki był rząd i powaga; proszę jednak, po co przyjechałem, bo chodziło de periculo dantis et accipientis[4].

Skoro tedy przyszły piniądze z ktoregoś tam prowentu, zaraz mi daje asygnacyą do pisarza skar-

  1. w pomyślniejszych okolicznościach
  2. w zamięszaniu
  3. Importuny (z łac.) — natręty.
  4. o niebezpieczeństwo dającego i przyjmującego