i stamtąd nie wyje[ż]dżał, aż po amnestyej. Owi, co już go wyszladowali, przybieżawszy do Berezyny, obaczyli owo połamane miejsce, podnieśli nad wodą czapkę, na wodzie pokrowiec od pistoletu. Osądzili, że utonął, a wrociwszy się nazad do owego szlachcica, skąd uchodził, pokazawszy czapkę, gdzie ją lepiej znano, powiedzieli samę rzecz, że już dalej nie było tropu po śniegu za ową płonią cale; conclusum[1], że utonął. W owym tedy domu stał się płacz, a oni się ucieszyli, mowiąc: Poena peccati[2]. Skoro tedy na sejmie podano nomina i cognomina[3] tych, co zabijali, i tych, co byli zabojstwa conscii[4], do infamowania i do trąby[5] i jego też tam włożono, ozwali się na to niektorzy posłowie (jedni wierzyli, że nie żyje, drudzy, co wiedzieli, co żyje, jak to krewni): »Miłościwy Najaśniejszy Krolu, już z tego sam P. Bog uczynił egzekucyą, na coż go tu kłaść, kiedy nie żyje?« I kazano go wymazać. On też zaraz po sejmie z Moskwy wyjechał i siedział sobie w domu secure[6], a owi infamisowie poniewierali się aż do drugiego znowa sejmu, na ktorym generalna stanęła amnestya na wszystkich ad instantiam[7] Rzpltej całej[8], oprocz kilku niektorych, bo na ich amnestyą żona nieboszczykowa nie pozwalała, derelicta vidua[9], co byli winniejsi, spodziewając się ich captivare[10].
Gdy zaś dziękowali krolowi za daną sobie amne-