Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 502.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

słychać; wjedziemy w miasto — nic; tylko znowu psi się podrażnili, co już byli trochę umilkli. Do domow, szukać ludzi — i człowieka niemasz; co żywo, w lassach. Wyjechaliśmy znowu z miasta, stanęliśmy między folwarkami cicho; już też oświtło, aż chłop wyjrzał z [s]todoły przez poszycie[1], snopka podniosszy. Do stodoły owej, wołać go, szukać; żadnym sposobem znaleźć go nie mogli, bo pełna stodoła zboża. Aż dopiero pocznę wołać: »Chłopie! a toż ty swojej zguby pragniesz i co się kryjesz przed Tatarami, od chrześcijanow zginiesz; bo mnie tu nic więcej nie trzeba, tylko wypytać się, co się dzieje, bom ja od krola, a tu nie mogę w całym miasteczku znaleźć człowieka, i ty się nie pokażesz, chocieśmy cię już widzieli; atoż nie możemy się inaczej nad tobą zemścić, tylko cię tu zapalemy«. Aż dopiero chłop: »Mści Panie, już wylezę«. Wylazł tedy. Pytamy: »Byli tu Tatarowie?« — »Byli wczora w południe; gonili chłopow dwoch, ale im uciekli w las. Oni też zaraz stanęli w brzegu, ale jednego chłopa postrzelili z łuku po plecach, kiedy już wpadał w las. Znowu zaś przed samym wieczorem widzieliśmy ze trzydzieści konnych, ale nie wiem, kto to byli, bo zdaleka«.

Posłałem ja tedy po owych swoich ludzi; przyszli tedy, w radę; a tymczasem po snopie zboża koniom położono. Jedni mowią: »Iść dalej«; drudzy: »Nie iść, wrocić się: pogubisz nas. Dość na tym, cośmy tu dotarli; nie wodź nas dalej«. Przecięż praevalui[2], żeśmy

  1. Poszycie — strzecha.
  2. przemogłem