Gdy katedry[1] imieniem jego honoruje,
Znać, że w jego jasności szczerze korzystuje.
I Marsowi nie skąpo ognia w swej imprezie,
A przecie Płomieńczykow zażywa de Brzezie,
Żeby mu jego szarżej szczerze pomagali,
A trudne nieraz na nich ordynansy wali,
Na gęsto zbrojne szyki, na dżyrydy, groty,
Szable, kule, kartany i rożne obroty
Dawszy im w moc chorągwie, pułki, buzdygany,
Regimenty[2], buławy. Zawsze bez nagany
Jego traktując dzieło, dość mężnie stawają,
Czego dawne i świeższe wieki przyświadczają,
Jako nieprzyjacielską krwią zafarbowali
Martis arenam[3], przytym swej nie żałowali.
Czego świeży dokument mamy w twej osobie,
Cny stobnicki starosto, gdy na uszy obie
Słyszy świat ogłos[4] Marsa, ktory promulguje[5],
Że cię za syna swego prawdziwie przyjmuje.
Tyś jes[t] lapis Lydius[6], proba poczciwości
Domu swego; tać drogę ściele do wieczności,
Ta cię na perspektywę światu wystawuje,
Ta cię ojcu Marsowi w respekt prezentuje.
Kontent Mars, że ma syna godnego w tej mierze,
Ktory męstwa, dzielności znaczny asumpt bierze
Od swych herbownych źwierzow, ktorzy nad innemi
Męstwem, siłą i sercem prym biorą na ziemi.
Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 588.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.