Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/10

Ta strona została skorygowana.
12
JAN III SOBIESKI.

W tej chwili jakiś jeździec zatrzymał się przed zamkiem. Był on ubrany czarno. Twarz jego z ciemnym zarostem nie była możną do poznania podczas nocy, strzegł się zaś, żeby go nie poznał który z żołnierzy, leżących na uboczu pod otwartą w połowie bramą.
Zeskoczył z konia, przywiązał go w blizkości i poszedł do zamku, w którym już żadnego służącego widać nie było.
Głęboka cisza i ciemność panowała w gmachu zamkowym.
Jeździec zdawał się świadomym miejscowości.
Poszedł po schodach na górę i wszedł bez przeszkody do ciemnego pokoju.
Słabe światło przeciskało się przez szparę drzwi prowadzących do sypialni Jakóba Sobieskiego.
Głuche, ciężkie kroki nocnego gościa zbliżyły się do drzwi.
— Kto tam? — dał się słyszeć głos kasztelana.
Jeździec otworzył drzwi. Wysoka, ponura jego postać ukazała się na progu, niby postać ducha mściciela.
— To ja, Jakóbie Sobieski! Czy poznajesz mnie? — zapytał groźnie, wydobywając szablę i zamykając drzwi za sobą.
— Jakto?... ty?... — zawołał Jakób Sobieski, — czego tu chcesz po nocy w zamku krakowskim?
— Ciebie szukam! Czyż możesz o to pytać? Szukałem cię na polu bitwy piławieckiej, nie znalazłem cię!
— Czegóż chcesz odemnie? Na tym świecie nie mamy z sobą nic wspólnego! — odpowiedział Jakób Sobieski, który powstał i zarzucił na siebie część odzieży.
Światło świec padało jasno na postać nocnego gościa, na jego twarz ponurą, okrytą czarnym zarostem i czarną odzież.
— Nie mamy z sobą nic wspólnego, Jakóbie Sobieski?... Ja jednak mam z tobą obrachunek! — rzekł przybyły groźnym głosem, — broń się!... musisz umrzeć!
Słowa żebraczki która go ostrzegała na drodze, przypomiały się kasztelanowi krakowskiemu.
— Chcesz mnie zamordować? napadasz mnie w nocy? — zawołał, — gardzę tobą i całym twoim rodem, szaleńcze!
— Śmierć twoja jest postanowiona Jakóbie Sobieski! Rywalizacya naszych rodów musi się skończyć! Módl się! Sędziwy kasztelan krakowski pochwycił wiszącą przy łóżku szablę, dobył ją z pochwy i bronił się jak nieustraszony bohater przeciw atakom swego przeciwnika, który przejęty nienawiścią i zemstą gwałtownie nacierał na niego.
— Musisz umrzeć, przysiągłem na to! — zawołał nocny gość.
Walka na śmierć odbywała się w wielkim pokoju sypialnym. Szable krzyżowały się i szczękały. Służba spała w oddalonych pokojach starożytnego zamku i nie słyszała zupełnie, co się działo w sypialni Jakóba Sobieskiego.
Sędziwy kasztelan, chociaż się bronił z rozpaczliwą odwagą, nie mógł jednakże sprostać młodemu przeciwnikowi. Zręcznie zadany cios, po dosyć krótkiej walce powalił go na ziemię.