Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/100

Ta strona została przepisana.
106
JAN III SOBIESKI.

rzeczywistości nie doznawała nigdy.
Jan Sobieski ukazał się jej. Widziała przed sobą ukochanego pięknego mężczyznę. Ślepota jej znikła. Niepodobna do opisania błogość przejmowała ją. Takim go sobie wymarzyła, jakim go ujrzała. Słyszała miękki głos jego, podawał jej rękę i przyciągnął ją do siebie.
— Kocham cię Sasso, — mówił do dziewczyny, której serce, drżało rozkosznem upojeniem miłości, — kocham tylko ciebie!
— O panie! czy to prawda? czy ja nie marzę? — szeptały wargi ślepej niewolnicy, która pod wpływem wyzie wów, jakiemi oddychała, znajdowała się w stanie zachwytu.
— Jestem przy tobie, Sasso, — od powiedział Jan Sobieski, — trzymam cię w objęciach i bronię cię!
— Ale panie... ja jestem tylko biedną niewolnicą!
— Doświadczyłem twego serca! Czem byłaś-wszystko mi jedno! Kocham cię! Jesteś moją!
Sassa upadła na piersi ukochanego.
Był to błogi sen, nie dające się z niczem porównać upojenie!
Jednakże chwile marzonego szczęścia były krótkie.
Leżącej na dywanie zdawało się jeszcze przez chwilę, że widzi przed sobą tego, którego tak gorąco i niewypowiedzianie kochała, a który przemawiał do niej z dobrocią i miłością.
Ale wkrótce zaczęło jej się wydawać, że ją obejmuje jakaś połyskująca masa. Wyglądało to jak oświecone blaskiem słonecznym morze płynnego złota i zamiast ukochanego ukazała się z tego blasku straszna twarz, zbliżająca się coraz bardziej słowa, która wyglądała szatańsko, Z pomiędzy czarnych włosów wyrastały dwa tępe rogi, oczy były skośno rozcięte, nos wygięty, usta wielkie, otoczone czarnym, ostrym zarostem.
Dwie brunatne ręce ze zgiętemi, nakształt szponów palcami zbliżyły się doniej, ażeby ją pochwycić.
Instynktowne uczucie przestrachu, przerażenia przejęło obezwładniałą Sassę. Chwila ta była dla niej tak straszną, że serce jej bić przestało, a oddech się zatrzymał. Chciała wołać... krzyczeć... ale nie mogła.
Zimny pot wystąpił na jej czoło.
Straszna głowa zbliżyła się... zbliżyły się okropne ręce... jeszcze chwila a pochwycą ją.
A nie miała władzy nad sobą, nie miała siły, ażeby się zerwać i uciec przed potworem.
Lekki jęk wydobył się z jej bólem przytłoczonej piersi.
Zdawała się walczyć ze stanem oburzenia. Wpływ narkotyku widocznie przemijał.
— Sasso! Sasso! obudź się! — wołał jej anioł stróż, — pokonaj siłą woli senne marzenia! Wstań! Porusz się tylko, a cały ten czar zniknie i będziesz ocalona!
Sassa poruszyła się rzeczywiście. Podniosła się. Zdjęta nagłą energią wyciągnęła ręce przed siebie i... uczuła głowę i ręce Allaraby tuż przed sobą.
W tej chwili zerwała się.
— Precz! — zawołała odzyskując zupełną przytomność, — jesteś kapłan indyjski! Nie dotykaj się mnie!
— Uparta niewolnico! — syknął Allaraba, — jak śmiesz?...
Chciał pochwycić Sassę w objęcia.
Ale ślepa niewolnica, zdjęta bohaterską odwagą, sięgnęła za gors.
Miała tam ukryty sztylet, Wyjęła go i wstrząsnęła nim ku Allarabie, któ-