Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/103

Ta strona została przepisana.
109
JAN III SOBIESKI.

— Popamiętam ci tę podziękę i te słowa, kasztelanie krakowski!
— Nie wchodź mi więcej w drogę, bo drugim razem nie ujdzie ci to bezkarnie! — rzekł Jan Zamojski głosem drżącym z gniewu. — Marya Kazimiera stoi o tyle wyżej od ciebie, że twoje oskarżenia dosiągnąć jej nie mogą!
— Wspomnisz o mnie kiedy! Strzeż się Jana Sobieskiego! Idź do różanego ogrodu!
— Ufam mej małżonce bardziej niż tobie!
— Więc będziesz oszukany, zarozumiały starcze! — rzekła z szyderstwem Jagiellona, — chciałam cię ostrzedz, chciałam cię ocalić od hańby! Weź broń i zejdź do ogrodu! Ujrzysz tam ładne widowisko!
Postać znikła z szyderczym śmiechem.
Zamojski stał przez chwilę w ponurem zamyśleniu.
Następnie poszedł do swoich pokoi.
Służący zbliżył się ze światłem.
Stary kasztelan o nic nie pytał, nic nie mówił. Z powagą wszedł do pokoju, którego drzwi otworzył mu służący.
Na stole paliły się świece w świeczniku.
Jan Zamojski kazał odejść służącemu.

iNastępnie wziął świecznik i poszedł do przyległego pokoju... pokój ten był pusty... Maryi Kazimiery nie było.
Sędziwy kasztelan widocznie nie spodziewał się tego.
Gdzie była jego małżonka? Czyżby donosicielka mówiła prawdę? Jan Zamojski nie chciał w to wierzyć.
A jednakże... gdzież była Marya?...
Miał już pokusę zejść do ogrodu, ale porzucił ten zamiar. Nie zgadzało się to z jego honorem. Nie chciał szpiegować. Został.
Usłyszał odgłos cichy kroków w przedsionku.
Drzwi były otwarte.
Marya ukazała się na progu.
Gdy spostrzegła swego małżonka, gdy ujrzała jego poważną, pełną wyrzutu twarz i świecznik w jego, ręku, przelękła się.
Jan Zamojski przystąpił do drzwi i zamknął je.
— Nie. — mówił do siebie w duchu, — to być nie może! To było oszczerstwo.
Marya stała przez chwilę nieporuszona.
— Wyrządzono ci krzywdę, Maryo, — rzekł Zamojski do swej małżonki, — oczerniono cię przedemną! Ale powiedz, skąd przychodzisz o tej porze?!
Marya walczyła z sobą... drżała.
Nagle padła przed Janem Zamojskim na kolana i rozdarła gwałtownie gorset na piersiach.
— Zabij mnie! — zawołał zrozpaczona, — oto me serce, które pokochało innego! Przeszyj to serce żelazem, Janie Zamojski!
Sędziwy kasztelan spojrzał z ponurem zdziwieniem i niedającą się opisać boleścią na swoją młodą, piękną małżonkę.
Była to przejmująca scena!
Jan Zamojski zakrył swą twarz rę kami.
— A zatem to prawda! Zakwefiona oskarżycielka miała słuszność! Byłaś w różanym ogrodzie, — jęknął głęboko dotknięty wyznaniem Maryi, — oh! dlaczegóżeś mi to uczyniła, — nie szczęśliwa?...