Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
13
JAN III SOBIESKI.

— Umieraj Jakóbie Sobieski! Padasz ofiarą, nienawiści i rywalizacyi dwóch rodów! — zawołał nocny gość zamku.
Podczas walki świecznik został przewrócony, świece zagasły i ciemność zaległa pokój.
— Na pomoc! umieram! — jęczał sędziwy kasztelan krakowski.
Napastnik, który skorzystał z nocnej pory, ażeby spotkać i zabić swojego wroga, opuścił bez przeszkody pokój, a następnie zamek.
Wkrótce potem dały się słyszeć na dole uderzenia kopyt końskich o ziemię. Jeździec odjechał.
Jakób Sobieski tarzał się we krwi własnej.
— Nie jedz do zamku Jakóbie Sobieski, — wołał głos ostrzegający, — powracaj! W zamku tej nocy oczekuje cię śmierć!
Proroctwo to sprawdziło się! Kasztelan krakowski pierwszy dostojnik polski, dzielny dowódca wojsk, umarł.
— Najświętsza Panno... ratuj... umieram! — szeptał słabym głosem starzec.
Ktoś zbliżył się do drzwi.
— Panie, kogo wołasz? — dał się słyszeć głos pozbawionej wzroku niewolnicy.
— Sasso! choć tutaj! umieraz! — zawołał Jakób Sobieski.
Drzwi się otworzyły. Ślepa niewolnica z Sziras ukazała się na progu. Dosłyszała ona zapewne szczęk broni czy też wołanie. Dla niej zresztą noc była zawsze, nie widziała zatem, że w pokoju było ciemno.
— Jestem tu, panie! Co się stało? — zapytała.
— Już po mnie... choć tu, Sasso... czuję, że... umieram, — odpowiedział Jakób Sobieski słabym głosem głosem.
— Panie, umierasz? Nie opuszczaj nas! Tyś taki dobry... dla czegóż chcesz nas opuścić? — zapytała Sassa zbliżając się do miejsca, w którem Jakób Sobieski leżał we krwi na podłodze.
Znalazła go i klękła przy nim!
— Jestem śmiertelnie raniony, Sasso!
— Zawołam służby, panie!
— Nikt już... nie zdoła... mi pomódz... Pozostań tutaj... i słuchaj...
— Nieszczęście!... tyś skrwawiony panie. Rana jest tutaj... zawołała niewolnica w śmiertelnej trwodze.
— Już po mnie... Słuchaj... śpiesz, do moich synów... sprowadź ich tutaj... ja nie zobaczę ich więcej!
— Panie! ty nie umrzesz! ty będziesz żył! Cóż pocznie Sassa, gdy straci swojego pana?
— Znajdziesz... innego pana... jesteś wierną... śpiesz do Jana i Marka... wynajdź ich... sprowadź ich tu... pokaż im... miejsce zbroczone... moją krwią... wezwij ich, aby mnie pomścili!
— Spełnię twój rozkaz, panie.
Synowie moi... już ich nie ujrzę... ale niech powracają... niech walczą... za naszą...
— Kto twym mordercą, panie? — zapytała Sassa.
Stary kasztelan złamany boleścią i ostatnią walką życia ze śmiercią milczał.
Po chwili podniósł się nieco.