Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/122

Ta strona została przepisana.
128
JAN III SOBIESKI.

duje drogę! Dotyka rękami drzew i oto... zwróciła się rzeczywiście w właściwą stronę. Serce ją prowadzi. Jest tak przywiązaną do Sobieskiego, że poszłaby za nim w wir bojowy bez obawy! Wierne ma serce ta ślepa niewolnica! Niechże Najświętsza Panienka wiedzie ją po drogach osłoniętych nocą i ochrania!
Gdy Sassa nie czując znużenia zwróciła się na drogę, którą przed godziną oddalił się Sobieski ze swymi towarzyszami i szła dalej z krótkiemi bardzo przerwami przez dzień cały, tymczasem oddziały, przy których Sobieski się umieścił, nad wieczorem po długim marszu zatrzymały się pod jakimś lasem.
Ponieważ żołnierze byli zmęczeni, postanowiono zatem wypocząć w nocy i dopiero nazajutrz puścić się w dalszy pochód.
Jan Sobieski i inni dowódzcy musieli także nocować w polu, ponieważ w blizkości żadnego miasta ani wsi nie było.
Każdy wyszukał sobie dogodnego, osłoniętego miejsca pod drzewem lub krzakiem, ażeby wypocząć i przespać się.
Żołnierze chcieli wprawdzie rozbić namiot dla Sobieskiego, powiedział im jednakże, że to niepotrzebne. Nie chciał on dla siebie większych wygód, ażeby dawać dobry przykład żołnierzom, których zaufanie i przywiązanie już oddawna posiadał.
Powiedziawszy swoim towarzyszom dobranoc, otulił się płaszczem położył się na mchu i trawie bujnie rosnącej nieopodal od drogi pod drzewami i zasnął.
W blizkości drogi stał szyldwach wsparty o drzewo i wpatrywał się przy jasnym blasku księżyca w daleko wijącą się drogę.
Mogła być północ, gdy drogą nadeszła ślepa niewolnica.
Sassa była zmęczoną długą podróżą, nogi prawie odmawiały jej usług.
— Kto tam?... — dał się słyszeć głos szyldwacha.
Sassa drgnęła radośnie... poznała po tem zawołaniu, że oddział wojska jest blizko.
— Czy mnie nie znacie? Idę do het mana Jana Sobieskiego, — odpowiedziała.
— Więc jesteś tą ślepą dziewczyną, coś już kiedyś była w obozie? — zapytał szyldwach, — hetman śpi. Czy masz mu co donieść?
— Jeżeli śpi, to nie trzeba go budzić, — rzekła Sassa stłumionym głosem, — pozostanę tutaj i poczekam aż się obudzi.
Poszła ku drzewom i usiadła pod jednem z nich.
Teraz była spokojną... znajdowała się blizko Sobieskiego!
Wypoczynek był jej bardzo potrzebny. Nogi miała poranione i pokaleczone cierniami. Głowa jej opadła na piersi. Szary skowronek zasnął. Nie lękała się niczego, ponieważ Sobieski był blizko. Widziała go we śnie. Czego rzeczywistość dać jej nie mogła, dawał jej sen! Widziała jego piękną, wysoką postać, z długim wąsem ozdobioną twarzą i łagodnym wzrokiem. Słyszała jego głos. Mówił do niej życzliwie, nazywał ją swoją kochaną Sassa.
Serce ślepej niewolnicy biło rozkosznie podczas tego pięknego snu. Marzyła, że mu już podała napój i że So-