Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/123

Ta strona została przepisana.
129
JAN III SOBIESKI.

bieski zaczął ją kochać. Przekonanie to przejmowało ją niedającą się opisać rozkoszą.
Gdy ranek zaświtał, Jan Sobieski się obudził.
Szyldwach zawiadomił go, że ślepa niewolnica przybyła w nocy, a nim skończył mówić, już Sassa stanęła przed swoim panem.
Jan Sobieski zawołał na żołnierza, żeby mu przyniósł wody, ponieważ czu je pragnienie.
Wtedy Sassa z bijącem sercem przystąpiła do niego.
— Weź mój dzbanek, panie i pij, — rzekła drżącym z wzruszenia głosem, wiedząc, że cel swój osiągnęła.
Podała swój dzbanek Sobieskiemu.
W tej chwili miało rozstrzygnąć się wszystko!
Jeżeli Sobieski przyjmie podany przez Sasoę napój orzeźwiający, to plan Sassy będzie uwieńczony powodzeniem.
I Sobieski wziął dzbanuszek, zawierający napój Allaraby pomieszany z winem.
Serce ślepej niewolnicy biło gwałtownie.
Słuchała... słuch ją przekonał, że Sobieski pił.
Stało się zatem!... Od tej chwili należał do niej.
Sassa była pewną, że trunek będzie skutecznym i że Sobieski ją pokocha. Myśl ta przejmowała ją szczęściem.
Oddał jej próżny dzbanuszek.
— Dziękuję ci, Sasso, — rzekł z dobrocią, — ale czegóż tak drżysz?
— Nie pytaj mnie panie! Jestem blizko ciebie, znalazłam cię, — odpowiedziała ślepa niewolnica, — nie łaj mnie, żem poszła za tobą, nie mogłam postąpić inaczej!
— Musisz powracać, Sasso, idziemy na wojnę! — rzekł Jan Sobieski.
A ślepa niewolnica szepnęła z zachwytem:
— Stało się... teraz tyś mój!

28.
Pierwsza ofiara.

Gdy sędziwy kasztelan krakowski wszedł do swojej sypialni, ukazał się je go stary sługa Korybut, ażeby mu dopomódz przy rozbieraniu się.
Korybut był wiernym i przywiązanym do pana, w którego usługach posiwiał.
W chwili, gdy stary kasztelan Zamojski rozkazał swemu służącemu, ażeby dał mu się napić, jak to było jego zwyczajem każdego wieczoru, portret nieboszczyka kasztelana krakowskiego, Jakóba Sobieskiego, wiszący na ścianę, spadł z wielkim halsem.
Korybut, który właśnie nalewał do szklannego puharu trunek zawarty w szklannym dzbanku, przestraszył się tak, że o mało nie upuścił kielicha.
I kasztelan spojrzał z ponurem zadziwieniem na obraz leżący na podłodze.
— Co to znaczy, stary mój poprzedniku w urzędzie, że nagle o tej godzinie opuszczasz miejsce swoje na ścianie? — zapytał.
— Jest to przestroga, dostojny pa nie! — zawołał sługa drżący, — jaśnie wielmożnego pana kasztelana spotka jakieś nieszczęście! Ja się już boję od