— Trzy tysiące kozaków, panie!
— A z której strony miasteczko najsłabiej ufortyfikowane i obsadzone?
— Od strony wieży, panie! Jeżeli chcesz na nie uderzać, to przypuść atak na wieżę!
— Czy stoją tam forpoczty?
— Nie, panie. Most zwodzony jest ściągnięty.
— I Doroszenko stoi w tyle ze swe mi głównemi siłami w zasadzce. Wysunął nam Żwaniec jako ponętę, jakbyśmy byli stadem myszy wietrzących za słoniną! — rzekł Sobieski.
— Wiesz wszystko, wielki wodzu, wiesz teraz wszystko, co ci mogłem wyjawić! — odparł kozak.
— I masz apetyt na sakiewkę złota! — dodał Sobieski.
— Czyżbyś chciał złamać swoje słowo, wielki wodzu? — drgnął żywo kozak, który powoli przyczołgał się do Sobieskiego i stanął przed nim prosto.
— Nigdy jeszcze słowa.nie złamałem! — odpowiedział Sobieski z pogardą.
— Więc daj mi moją nagrodę, wielki wodzu!
— Otrzymasz ją, chytry i fałszywy chłopcze, jak tylko się okaże, że twoje podania są prawdziwe!
Kozak zerwał się. Lewą rękę podnosił w dzikiej wściekłości, prawą zaś trzymał pod swoim podartym wełnianym płaszczem, który właściwie składał się tylko z brunatnej obszarpanej płachty.
— Chcesz mnie tu zatrzymać? — zawołał, — chcesz mnie wziąść do niewoli?
— Czy sądzisz, że cię puszczę wolno? Bądź kontent, że ci darowałem życie! Jeżeli twe podanie są prawdziwe i oddawać mi będziesz usługi, to dostaniesz nadto nagrodę!
— Więc dobrze, — zgrzytnął kozak nagle zębami, — skoro jestem pewny śmierci i niewoli, oddam przynajmniej wielkiemu hetmanowi przysługę, która moje imię tak sławnem uczyni, jak twoje!
Kozak błysnął sztyletem w ręku i w tej samej chwili zrobiwszy zręczny skok ku Sobieskiemu, skierował sztylet ku jego piersi.
Wszystko to było dziełem jednej sekundy. Otaczający nie byli w stanie powstrzymać tak szybko skrytobójcy, który był widocznie najętym, ażeby zgładzić ich wodza.
Ale Sobieski miał się na baczności.
W tej samej chwili, w której kozak przyskoczył do niego ze sztyletem, pochwycił Sobieski rękę skrytobójcy.
— Więc dlatego dałeś się wziąść do niewoli! — zawołał Sobieski, gdy ludzie jego przyskoczyli i pochwycili kozaka, — więc na to byłeś najęty?
Kozak zgrzytnął dziko zębami. Odrzucono go na stronę.
— Nie robić z nim długich zachodów! — rozkazał Sobieski, — musimy dać odstraszający przykład. Ma być rozstrzelany.
— Uszedłeś mojej ręki! — zgrzytnął zębami kozak, — ale poczekaj! jeżeli ja cię nie zgładziłem, znajdzie się inny, co wymierzy lepiej!
— Żołnierze odprowadzili więźnia na niezbyt odległe miejsce, gdzie się paliło kilka ognisk obozowych. Tam Przywiązano go do drzewa.
Dziesięciu muszkieterów stanęło w odległości dwudziestu kroków od niego.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/129
Ta strona została przepisana.
135
JAN III SOBIESKI.