Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/134

Ta strona została przepisana.
 140
JAN III SOBIESKI.

Towarzysz Sobieskiego dosiadł konia, drugiego wziął za cugle i puścił się przez pola..
Tam przekonał się, że się nie mylił. Chorągiew powiewała na wieży.
Pochwycił za cugle, dosiadł konia i galopem puścił się do obozu.
W drodze dopędziwszy Sassę, zatrzymał się i wziął ją na konia Sobieskiego.
Przybył szybko do obozu, złożył raport, gdzie należało i wkrótce cały oddział wyruszył, aby otoczyć i zaatakować miasto.
— Znak nas powołuje! — mówił towarzysz Sobieskiego, — chodźmy do Żwańca! Na szczycie wieży powiewa chorągiew! Śmierć lub zwycięstwo!
Ożywione zapałem wojsko szło naprzód. Potrzeba było przypuszczać szturm gwałtowny. Zdobycie Żwańca przyniosłoby wielką korzyść Polakom.
Nim się dowiemy, co się dalej stało musimy raz jeszcze powrócić do Żwańca i dowiedzieć się, jakim sposobem chorągiew dostała się na wieżę.
szturm gwałtowny. Zdobycie Żwańca i dowiedzieć się, jakim sposobem chorągiew dostała się na wieżę.
Gdy Jan Sobieski, przebrany za kozaka Iwana, szczęśliwie przybył do wieży, nieszczęśliwy przypadek, a może jakieś przeczucie Doroszenki zrządziło, że wstał on w nocy, ażeby się przekonać czy wszystkie warty są na stanowiskach.
Doroszenko, człowiek wysoki, dziko wyglądający, lubił czynić takie niespodzianki swoim szyldwachom. Otulił się płaszczem i zaczął ich obchodzić.
Gdy po niejakim czasie zbliżył się do wieży, zapytał warty, czy nie ma co zameldować.
— Szpieg Iwan powrócił do miasta, hetmanie, — odpowiedział szyldwach.
— Gdzież jest? — zapytał Doroszenko, który wysłał tego człowieka, ażeby zabił Sobieskiego.
O ilości sił nieprzyjacielskich Doroszenko był już zawiadomiony od innych szpiegów, którzy późnym wieczorem wrócili do Żwańca.
— Jest w wieży, hetmanie, — odpowiedział szyldwach.
— A on tam po co? — zapytał Doroszenko.
I poszedł sam do wieży, ażeby tam znaleźć Iwana.
Sobieski nie przeczuwał groźnego niebezpieczeństwa, które nagle zawisło nad jego głową. Aż do tej chwili wykonanie jego planu udawało mu się.
Dostał się szczęśliwie do starej, szerokiej wieży i wszedł na górę.
Na górze wieży znajdowała się izba dla straży, w której kilku żołnierzy Doroszenki leżało na podłodze, a w szczelinie muru utkwione duże łuczywo słabym blaskiem oświetlało to miejsce.
W izbie tej, jak o tem wiedział Sobieski, znajdowała się stara chorągiew, którą mieszkańcy zatykali na szczycie wieży, gdy chcieli dać znak jaki lub obchodzili jaką uroczystość.
Potrzeba było zabrać tę chorągiew.
Sobieski słuchał przez czas jakiś pod drzwiami.
Ponieważ nic nie poruszało się w głębi, otworzył po cichu drzwi.
Żołnierze leżeli dokoła i nic nie słyszeli.
Chwila ta zdawała się sprzyjać zamiarowi Sobieskiego.