Wszedł do izby i ujrzał w jednym z rogów zwiniętą chorągiew.
Nie wahając się chwili przystąpił do niej. Miał ciągle na oku śpiących żołnierzy. Żaden z nich się nie obudził.
Zapalone łuczywo rzucało czerwone światło aż do rogu, w którym stała chorągiew.
Potrzeba było teraz dostać się do niej, zatknąć ją na wieży i otworzyć na dole żelazne drzwi, prowadzące do fos fortecznych.
Sobieski zbliżył się po cichu i pochwycił chorągiew.
Zuchwały czyn zdawał się udawać.
Trzymając w ręce chorągiew w prawej ręce, zwrócił się do wyjścia.
Śpiący nie poruszyli się.
Jednakże w chwili, gdy przystępu wał do stojących otworem drzwi, ażeby dostać się na ciemne schody wieży i na jej szczyt, ukazała się nagle w ciemności jakaś wysoka postać.
Sobieski drgnął.
Naprzeciw niego stał Doroszenko! Dwaj przeciwni wodzowie stali naprzeciw siebie, z tą tylko różnicą, że jeden był w mocy drugiego i musiał zginąć, gdyby został poznanym.
Hetman kozaków spojrzał na wychodzącego z izby wieżowej.
— Po co bierzesz chorągiew, Iwanie? — zapytał, — jakie wiadomości mi przynosisz?
W tej chwili zamilkł. Żołnierze jego przebudzili się i powstali.
Doroszenko przystąpił do Sobieskiego i szybkim ruchem ręki zerwał mu czapkę z głowy.
— Ty nie jesteś Iwan! — zawołał, — jesteś nieprzyjacielskim szpiegiem, który się zakradł do miasta! Przekleństwo! — krzyknął, — to Sobieski!
Była to przejmująca chwila!
Sobieski widział, że go poznano. Był zgubiony. Był w ręku swoich wrogów.
Odwaga i przytomność umysłu nie odstępowały go jednakże! Miał właśnie zadać chorągwią silny cios w głowę Doroszenki. Ten jednak uniknął cio su i wydobył szablę.
W tej samej chwili żołnierze Doroszenki rzucili się na Sobieskiego, który próżno usiłował się bronić. Uderzenie tępem narzędziem powaliło go na ziemię.
— To Jan Sobieski, daję słowo! — wołał hetman kozacki tryumfująco. — dostał się do nas do niewoli! Zaprowadźcie go do celi w wieży i zamknijcie dobrze! Co on chciał zrobić z tą chorągwią? — mówił dalej Doroszenko, podnosząc chorągiew, która wypadła z rąk Sobieskiego, — chciał dać znak swoim wojownikom! Skoro mamy wodza w ręku, możemy mieć jego żołnierzy! Wszystko dostać musimy!
Dowódzcy kozaków nadeszli, dopytując się co zaszło.
Żołnierze zanieśli Sobieskiego do celi wieżowej.
Doroszenko trzymał w ręku chorągiew.
— Sobieski, wódz nieprzyjacielski, chciał tu urządzić jakiś atak, — mówił śmiejąc się, — dobrze, więc zamiast tego urządzimy zasadzkę i zwabimy do niej jego żołnierzy! Wszystkie wały i mury niech będą obsadzone, ale niech nikogo widać nie będzie, ażeby; nieprzyjaciel nie spostrzegł, że go czekamy! Zatknąć tę chorągiew na wieży, ażeby wszyscy, którzy wejdą, natychmiast zostali wytępieni! Albo nie! Wpuśćmy ich do maista! Wy się ukryj cie, a gdy wejdą, wyskoczycie z kryjówek i zaśpiewacie pieśń zwycięstwa.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/135
Ta strona została przepisana.
141
JAN III SOBIESKI.