Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/138

Ta strona została przepisana.
144
JAN III SOBIESKI.

jest nas niewielu? Musimy czekać na nadciągający oddział! Wówczas będzie my mogli ostrzeliwać i szturmować Żwaniec, — wyjaśniał żołnierz, — musisz być cierpliwą, dziewczyno!
— Cierpliwą, a nasz wódz zostanie zamordowany! — rzekła Sassa kryjąc twarz w rękach i wybuchając głośnym płaczem, — stanęła... pozwoliła żołnierzom odejść... głęboko przejęta padła na ziemię... boleść ją zabijała.
Cisza panowała dokoła. Żołnierzy nie było. Wrzawa, która dochodziła od miasta, cichła powoli. Godziny upływały. Oddziału z dwiema armatami nie widać było jeszcze.
Wieczór zapadł na miasto i okolicę.
Sassa podniosła się. Zuchwałą determinacyę wyrażały jej blade rysy. Musiała odejść, musiała się dowiedzieć, czy Sobieski jeszcze żyje! Jeżeli był w niewoli, pragnęła dzielić z nim niewolę.
Znała kierunek, w jakim winna była się udać, pomimo swojej ślepoty. Nie lękała się swoich nieprzyjaciół. Jeżeli Jan Sobieski zginął, to i ona także zginąć pragnęła. Musiała się dostać do miasta! Pędziła ją tam rozpacz! Pragnęła wiedzieć, co się stało z jej panem.
W ciemności wieczornej zbliżyła się do fos, które otaczały miasto. Głęboka cisza zapanowała w mieście po okrzykach zwycięstwa.
Uczuła nagle, że wchodzi do wody.
Dowiedziała się tym sposobem, iż ma przed sobą fosy miejskie.
Chciała spróbować, czy jej się nie uda przebrnąć i dostać się do bramy, o której towarzysz Sobieskiego powiedział, że miała zostać otwartą.
Fosy otaczające małe miasta bywały zwykle napół wyschłe, a zatem niezbyt głębokie.
Ślepa niewolnica nie lękała się niczego. Ostrożnie stawiając nogę za nogą zeszła do fosy. Woda zmoczyła jej szarą sukienkę i dochodziła jej do bioder.
Poszła dalej i dostała się wkrótce na brzeg przeciwległy.
Dotykając rękami murów, zaczęła szukać żelaznej bramy.
Przeszedłszy dość znaczną odległość, przyczem nieraz ześliznęła się do wody, stanęła nagle.
Głuchy huk dochodził z oddali.
Sassa drgnęła przejęta nadzieją.
Był to oddział z dwiema armatami przybywający na zdobycie Żwańca.
W mieście i na murach nikt nie zdawał się o tem wiedzieć i słyszeć, wszystko pozostało w ciszy.
Ślepa niewolnica szukała dalej.
Nareszcie przybyła do stojącej otworem bramy. Przybyła do wieży. Brama żelazna, która do niej prowadziła, pozostała otworem.
Odzież Sassy była zmoczoną — nic zważała na to. Rękami macając około siebie, dostała się do wieży.
Panowała w niej grobowa ciemność, tak że człowiek z najlepszym wzrokiem tak samo nicby nie widział, jak ślepa Sassa.
Potrzeba było dowiedzieć się czy Jan Sobieski, który, jak Sassa przeczuwała, został poznany i wraz z całym oddziałem wzięty do niewoli, znajdował się w wieży. Przypuszczała, że tak było, ponieważ wieża nadawała się na najlepsze i najpewniejsze więzienie, pomimo że część jej górna i niektóre części wewnętrzne były zbudowane z drzewa. Nie wątpiła ani na chwilę o tem, że Sobieski jeszcze żyje.
Z podziwienia godną odwagą dziewczyna wykonywała swój zamiar w sie