jęło ją. Złożyła ręce, jak gdyby chciała dziękować Niebu za to, że po długiem, długiem szukaniu znalazła wreszcie Jana Sobieskiego.
Oblicze i cała postać ślepej niewolnicy miały w sobie coś niewypowiedzianie wzruszającego. Czysta, niewinna miłość rozświecała jej twarz i czyniła ją podobną do świętej. Serce jej drżało rozkoszą, że zbliżała się nareszcie do Jana Sobieskiego, że usłyszała jego głos, że jego znalazła.
Nagle drgnęła. Wszystkie jej zmysły wytężyły się. Nie poruszyła się. Zdawało się, że skamieniała.
Co to było. Szept dziewczęcego głosu dobiegł jej ucha. Były to słowa ognistej, namiętnej miłości! A teraz... odpowiadał na te słowa Jan Sobieski! Jakkolwiek Sassa nic widzieć nie mogła, domyślała się jednak, że trzymał w objęciach tę, z którą szeptał pocichu.
Podsłuchiwała... nie poruszała się... zaledwie śmiała oddychać.
— A jutro odjedziesz i nie zobaczę cię więcej, — brzmiał szept cichy gorącej miłości.
— Nie zapomnę cię, Delho, — odpowiedział głos inny, — podobasz mi się! Czuję, że cię kiedyś zobaczę!
Był to głos Jana Sobieskiego.
Sassa czuła, że straszna boleść ściskała jej serce, jakby je zimna stal przeszyła... nie poruszała się jednakże, pochyliła tylko głowę, aby żadnego dźwięku nie utracić.
— Kocham cię piękny Polaku, pragnęłabym cię nie puścić od siebie! Ale cobądź się stanie, będę cię zawsze widziała przed sobą! Będziesz mi zawsze towarzyszył.
Sassa słuchała.... byłoż to echo pocałunku? Serce jej drżało z trwogi i boleści. Straszna — walka toczyła się w jej duszy. Jan Sobieski pokochał Cygankę!
— Ty jednak jesteś synem bogatego i znakomitego kasztelana, a ja biedną, niemającą ojczyzny Delhą! — odpowiadziała smutnie dziewczyna.
— Jesteś piękną i gdy patrzę w twe oczy, zdaję się tonąć w morzu rozkoszy, — odpowiedział Jan Sobieski.
— Zapomnisz o mnie, gdy inne piękne kobiety uśmiechną się do ciebie... bądź co bądź jednak, gdziekolwiek cię zobaczę, serce moje będzie zawsze do ciebie należało, piękny młodzieńcze!
Sassa wyrzucała sobie, że podsłuchuje tę rozmowę. Dusza jej była jeszcze pod wpływem okropnej boleści — wskutek tego co usłyszała, — przebyła przed chwilą najstraszniejszy moment swojego życia.
Postąpiła dalej w chwilę potem oświetlona ponurym blaskiem płomieni płonącego się ogniska ukazała się pod drzewami.
Jan Sobieski spostrzegł i poznał ślepą niewolnicę, która nagle ukazała się przed nim.
— Sasso! — zawołał, — więc to ty naprawdę?
Słowa te głęboko przejęły serce ślepej dziewczyny... gotowa była krzyknąć radośnie! Zapomniała o — wszystkiem, co słyszała przed chwilą. Głos Jana Sobieskiego wywierał na nią wpływ nieopisany. Uklękła.
— Tak, panie, jestem Sassa, — rzekła miękkim, łagodnym głosem.
Jan Sobieski zerwał się i opuścił Cygankę. Brat jego Marek usłyszał tak że jej imię i zbliżył się szybko.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/14
Ta strona została przepisana.
16
JAN III SOBIESKI.