Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/140

Ta strona została przepisana.
146
JAN III SOBIESKI.

czyć się z głównemi swemi siłami, albo zrobić wycieczkę i doprowadzić do stanowczej bitwy.
Zdecydował się na ostatnie, aby położyć koniec ostrzeliwaniu miasta.
Odezwały się rogi i powołały kozak ów i Tatarów pod broń.
Polegli leżeli jeszcze na ulicach i placach. Gromadzący się ludzie Doroszenki stąpali po nich.
Otworzono wielką bramę, spuszczono zwodzony most i oddział opuścił miasto.
Przed fortecą uszykował się. Następnie zatrąbiono do ataku.
Dwie armaty rzucały ciągle kule ogniste. Doroszenko wyruszył naprzód.
Tymczasem Sassa dostała się aż pod szczyt wieży i tam czyniła poszukiwania. Gdy straż opuściła kordegardę, uczuła się bezpieczną i zaczęła głośno wołać Sobieskiego.
W tej chwili jednak, z rozkazu Doroszenki, wyprowadzono Sobieskiego z wieży, aby w razie odwrotu nie pozostawić go w mieście.
Sassa słuchała, ale nie mogła rozróżnić, co działo się pod nią.
Ciągle jeszcze przypuszczała, że znajdzie swojego pana.
Gdy się rozległ dźwięk rogów i hałas na ulicach, oznajmił jej, że coś zaszło, chciała zejść po schodach na dół, aby tam szukać Sobieskiego.
Nagle rozległ się straszny łomot.
Kula ognista, po wyjściu Doroozenki z miasta, trafiła w wieżę.
Ślepa niewolnica pozostała przez chwilę jak skamieniała na miejscu.
— Co się stało? Sassa, choć niewidoma, odgadła zaraz, że straszne niebezpieczeństwo jej zagraża. Trzask drzewianych części wieży dowodził, że kula w szczyt jej trafiła.
Okropna to była chwila.
Czy miała zejść, uciekać, zostawić Sobieskiego w wieży?
Trzask trwał tylko przez chwilę. Sassa czuła, że ona sama i to, co ją otaczało, pozostało nietknięte.
— Panie! — wołała załamując ręce w rozpaczy, — panie! odpowiedz, czy jesteś tu w wieży?
Słuchała.
Co to było? Cichy trzask dobiegi do jej ucha. Głos żaden się nie odezwał.
— Janie Sobieski! Sassa cię woła! Sassa jest tu, aby cię uwolnić z niewoli! Daj mi znak, czy żyjesz, czy jesteś tutaj w wieży?
Słuchała znowu.
W wieży widocznie nie było żadnej istoty ludzkiej.
Z daleka dochodziły do niej dzikie okrzyki wojsk Doroszenki śpieszących przez pola, a poza którymi czerwony płomień wzbijał się w niebo ze szczytu wieży.
Słuchała znowu.
Sassa stała nieruchoma i słuchała.
Dreszcz ją przeszedł. Jana Sobieskiego nie było tu, Jan Sobieski nie odpowiadał, a trzask zagadkowy stawał się coraz głośniejszym.
— Najświętsza Panno! — krzyknęła ślepa niewolnica uczuwszy nagle duszność i gorąco, — ogień! wieża się pali!
Przeraźliwy krzyk niewidomej roz legał się echem po pustej wieży. Nie mogła ona widzieć pożaru, tylko gorąco i dym, który ją obejmował, przestrzegały ją, że jest zgubioną. A nikt nie wiedział, że poszła do wieży.
Gdyby była mogła widzieć, poznać całe niebezpieczeństwo, znaleźć schody