Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/142

Ta strona została przepisana.
148
JAN III SOBIESKI.

pojmany Sobieski znajduje się jeszcze w bezpiecznem zamknięciu, do którego został przeprowadzony i w którem go strzeżono.
Następnie hetman z atamanami udał się do domu, w którym mieszkał i w którym znajdowała się wielka izba będąca rodzajem sali.
Zająwszy z atamanami miejsce przy długim stole, kazał przynieść jadło i wino.
— Mamy jeszcze wydać wyrok, towarzysze broni, — rzekł po biesiadzie, — mamy ważnego i znakomitego więźnia w naszych rękach! Odbędźmy nad nim sąd! Sprowadzić tutaj Jana Sobieskiego, wodza naszych nieprzyjaciół.
Sześciu zbrojnych kozaków wykonało rozkaz.
Wkrótce Sobieski, który zrzucił z siebie przebranie kozackie, ukazał się w sali pośród zebranych.
Postawa jego była dumna i nieugięta. Nieprzyjaciele ponuro i groźnie spoglądali na niego.
Jan Sobieski nie okazywał żadnej obawy i oczekiwał swego losu z prawdziwie bohaterską odwagą.
Wszedł do sali i zbliżył się do stołu, przy którym Doroszenko biesiadował z atamanami.
— Jestem w waszej mocy, — rzekł donośnym głosem, — macie w ręku swego nieprzyjaciela! Więc dobrze, oznajmicie mi mój los.
— Przestałeś wydawać rozkazy, Sobieski, jesteś naszym jeńcem, — odpowiedział Doroszenko, — my tu rozkazujemy! Wkrótce dowiesz się wyroku!
— Nie sądźcie, żebym go się lękał, — odparł Sobieski.
— Słynną jest twoja odwaga, ale zobaczymy, czy zasłużyłeś na tę sławę, — mówił Doroszenko dalej, — daję ci do wyboru: albo wstąpisz w nasze szeregi i będziesz walczył razem z nami, albo poniesiesz śmierć jako szpieg!
— Pod twoją buntowniczą chorągwią Sobieski nigdy walczyć nie będzie! — zawołał więzień, — jak śmiesz mi czynić taką nikczemną propozycyę?... Na moje zbawienie, musiałbym być człowiekiem takim jak ty, ażeby się buntować.
Doroszenko zerwał się z wściekłością i dobył szabli.
— Co śmiesz mówić zwyciężony? — krzyczał rozjuszony.
— Mnieś nie zwyciężył! Przechwalasz się i kłamiesz, — odpowiedział Sobieski dumnie.
Doroszenko chciał szablą zabić jeń ca, ale powstrzymał się i zmienił postanowienie.
— Inaczej umrzesz, — mówił z tryumfem, — poniesiesz haniebną śmierć skazanego, nie zginiesz z mojej ręki! Zarozumiałe twoje słowa zamilkną, gdy cię na pal wbijemy. Wymyślimy ci śmierć taką, która zdoła twoją dumę złamać lub ugiąć! Nieprzyjaciołom naszym damy przykład.
— Tego nie potrzebujecie, bo wasze okrucieństwa i żądza krwi znane są powszechnie, — odrzekł Sobieski, — nie sądźcie, żebym obawiał się śmierci w jakiejkolwiek postaci stanęłaby przedemną, nie doczekacie się tego try umfu, żebyście usłyszeli z ust moich słowo skargi lub jęk boleści.
— To zobaczymy! — zawołał Doroszenko z szatańską miną, — każdy z nas wymyśli jaki rodzaj śmierci, a najokropniejszą wybierzemy, a wtedy przekonamy się, czy wzięty do niewoli