Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/143

Ta strona została przepisana.
149 
JAN III SOBIESKI.

wódz nieprzyjacielski, waleczny Sobieski, pozostanie niemym i dumnym.
Słowa te znalazły w kole naczelników głośne uznanie.
— Ja proponuję, żeby na szczątkach murów wieży postawić wysoki słup, — mówił Doroszenko dalej, — Sobieski zostanie do niego przywiązany, ażeby go nasi wojownicy widzieć mogli. Następnie zostanie mu okręcony około szyi stryczek, który będzie przywiązany do wierzchołka słupa, ażeby nim wiatr pomiatał jak dzwonem.
— Dobra to propozycya, ale ja podam lepszą, — zawołał jeden z atamanów, — ubierzcie go w suknię umaczaną w smole i zapalcie. Niech jako słup płomieni wróci do swoich żołnierzy.
Projekt ten znalazł wielkie poparcie w kole zebranych, jednakże jeszcze inny ataman zażądał głosu.
— Czyż nie nazwałeś go wczoraj pojmanym lwem, hetmanie? — zapytał, — lew pojmany, gdy się znajduje w naszych rękach nie powinien nam więcej dać uczuć swych łap. Zbudujmy klatkę z drzewa i sztab żelaznych, zam knijmy w tej klatce pojmanego lwa i obwodźmy go po mieście i za miastem, ażeby wszyscy widzieli go w klatce.
— To najlepszy pomysł! Wsadzić go do klatki! — zawołano dokoła.
— A potem przyniosą drzewa, — mówił ataman dalej, — i włożą do klatki, i zapalą je, a wtedy usłyszymy, czy lew nie zacznie wyć!
— Spalić go! Tak spalić go w klatce! — wołali odurzeni winem naczelnicy.
— I ja się zgadzam na ten wyrok! — zawołał Doroszenko, — dalej zbijcie klatkę z mocnego drzewa i zaopatrz cie ją z dwóch otwartych stron żelaznemi sztabami, ażeby można było widzieć pojmanego lwa w klatce.
Rozkaz wykonano natychmiast. Kilku kozaków zbiło klatkę.
— Jest to was godne, — rzekł Jan Sobieski, — ale nie sądźcie, że się obawiam waszego barbarzyństwa! Możecie mnie dręczyć, możecie mnie zabić, możecie mnie uczynić ofiarą waszego okrucieństwa, ale wobec śmierci zostanę takim samym, jak jestem!
— To zobaczymy, Janie Sobieski! — zawołał Doroszenko, — do klatki z tobą! Głód i pragnienie zmiękczą cię! A jeźli nie, to ogień da ci radę!
— Drżyjcie przed zemstą moich żołnierzy!
— Chcesz nam grozić, zuchwalcze? — zapytał Doroszenko, — czas twój przeminął! Nie darmo wpadłeś w nasze ręce! Tym razem nie ma ratunku dla ciebie!
— Jestem w ręku moich nieprzyjaciół, jestem więc na los mój przygotowany! — odpowiedział Sobieski.
— Będziesz ostrzegającym przykładem dla innych dowódzców, — mówił Doroszenko dalej, — gdy usłyszą co się stało z tobą, będą się wystrzegali przeciw mnie podnosić broni!
— Mylisz się buntowniku! — zawołał Sobieski dumnie, — przykład mój zachęci ich tembardziej, ażeby ciebie i twoich ludzi wytępić! Śmierć moja będzie pomszczoną!
Kozacy oznajmili, że klatka jest już gotowa.
— Wziąść go do klatki! — rozkazał Doroszenko z wściekłością, wskazując ręką Sobieskiego.
Kozacy rzucili się na niego.
Sobieski odepchnął ich.
— Pójdę sam! — odpowiedział.