Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/154

Ta strona została przepisana.
160
JAN III SOBIESKI.

że mała żelazna furtka na pół zburzonej wieży otworzyła się.
Wysłał natychmiast jednego z swych ludzi do miasta z poleceniem, że by ją zamknął.
Sassa usłyszawszy, że kozacy wchodzą do wieży ukryła się jak jej doradził czerwony Sarafan.
Kozacy zamknęli furtkę, opuścili wieżę, a następnie zamknęli wielką bramę, która z wieży prowadziła na miasto.
Tymczasem czerwony Sarafan wyszedł na ulicę, tańcząc i wyciągając ręce zbliżył się aż do bramy miejskiej.
Szyldwachy i inni żołnierze ustępowali mu z drogi.
Już się ściemniało, gdy czerwony Sarafan doszedł do obozujących pod miastem wojowników Doroszenki.
Klatka, w której Sobieski się znajdował, objechała miasto i powróciła nazad mostem zwodzonym.
Czerwony Sarafan obserwował wszystko i ukazywał się to tu, to owdzie, pomiędzy kozakami i Tatarami, którzy pod wpływem przesądnej obawy ustępowali przed nim.
Hetman Doroszenko, siedzący na koniu i otoczony swoim orszakiem, wydał niektórym ze swych ludzi rozkaz przyniesienia drzewa i ułożenia go na około klatki.
Straszny wyrok śmierci miał być wykonany.
Wobec całego zastępu kozactwa zgromadzonego dokoła miasta, wódz nieprzyjacielski miał być w klatce spalony. Aby płomienie straszny blask rzucały dokoła, hetman wybrał w tym celu godzinę wieczorną.
W niejakiej odległości od miasta i daleko na polach rozciągały się placówki, mające zawiadamiać o zbliżającem się niebezpieczeństwie.
Gdyby hetmanowi powodziło się jak dotychczas, gdyby mógł rozdzielać oddziały nieprzyjacielskie i pokonywać je pojedyńczo, to mógłby odbyć wjazd tryumfalny do Warszawy jako zwycięzca.
Doroszenko upajał się tą myślą pochlebiającą jego dumnie. Najdzielniejszy dowódzca jego nieprzyjaciół, ten, którego obawiał się najbardziej, był w jego ręku i oczekiwał męczeńkiej śmierci.
Kozacy znosili szczapy drzewa i układali dokoła klatki.
Doroszenko i atamanowie przypatrywali się tej czynności z pewnego oddalenia. Czerwony Sarafan pojawiając się także w różnych miejscach patrzył uważnie co się działo przy klatce:
Ciemność zapadła szybko.
Ognie obozowe rzucały blask daleko. Doroszenko tak się czuł bezpiecznym, iż nie kazał przedsiębrać żadnych środków ostrożności, oprócz daleko wysuniętych placówek. Nie obawiał się w tej chwili żadnej napaści.
Kozacy, którym polecone było znoszenie drzewa, od tej strony miasta, z której znajdował się Doroszenko i wszyscy jego podkomendni, ustawili stos daleko wyższy niż od strony zwróconej na osłonięte ciemnością nocną pola.
Z przodu ułożyli drzewo do wysokości klatki, z tyłu nie zadawali sobie tyle trudu. Zamknięty w klatce Sobieski musiał i tak śmierć ponieść, choćby tylko od gorąca i dymu, a ilość drzewa była dostateczną, aby dokoła klatki utworzyć straszny żar, od którego każda żywa istota koniecznie zginąć musiała.
Kozacy oznajmili swemu hetmanowi, że ich praca jest skończoną.