— A więc zapalcie! — rozkazał Doroszenko, — będziemy stąd patrzyli na wykonanie wyroku!
Dwaj kozacy z zapalonemi pochodniami przystąpili do stojącej w pośród ułożonego drzewa klatki.
Niepewne światło pochodni w blizkości stosu przedstawiało się jeszcze bardziej ponuro. Klatki prawie widać nie było.
Szczapy drzewa były polane smołą i olejem, na dole zaś leżały drzazgi i cienkie gałęzie, aby ogień łatwiej się zajął.
Dwaj kozacy mieli właśnie za pomocą pochodni zapalić te drzazgi, gdy nagle czerwony Sarafan ukazał się przy nich, jakby z pod ziemi, wyrwał jednemu i drugiemu pochodnie i odepchnął przerażonych jego widokiem kozaków.
Chcieli oni natrzeć na niego, ażeby odebrać mu pochodnie, ale czerwony Sarafan ku uciesze hetmana i całego zebranego kozactwa rozpoczął już dziwaczny straszny taniec z pochodniami około stosu. Trzymał on w każdej ręce pochodnię, wykonywując swoje dzikie podskoki. Ukazywał się to z tej to z drugiej strony stosu. Odrażająca jego postać przy blasku pochodni piekielne czyniła wrażenie. Wyglądał jak szatan wcielony.
— Pozwólcie mu tańczyć! — zawołał Doroszenko, — żeby się nikt nie ważył przeszkadzać mu! Kiedy on u nas, to przy nas zwycięstwo!
Czerwony Sarafan tańczył ciągle dokoła stosu.
Nagle rzucił jednę z pochodni pomiędzy drzazgi i suche gałęzie, które natychmiast z trzaskami zapłonęły.
Drugą pochodnię podniósł w górę, jakby na znak, że widowisko się zaczyna i że on sam zapalił stos.
Potem w poskokach przebiegł na ciemną stronę stosu, gdzie nie było nikogo i począł szybko odrzucać na bok nagromadzone tam drzewo, tak że z tyłu utworzył się otwór w stosie, którego jednak widzieć nie mogli znajdujący się po drugiej stronie kozacy i Tatarzy.
Czerwony Sarafan był widocznie przebiegłym i zręcznym, gdyż w tej chwili czynił raczej wrażenie widma, niż obłąkanego. Czerwona jego postać w czerwonem oświetleniu wyglądała przerażająco.
Drzazgi i gałęzie paliły się jasno i wydawały gęsty, czarny dym, który szybko zaczął obejmować stos cały.
Czerwony Sarafan tańcząc dokoła, rzucił i drugą pochodnię w to morze dymu.
Płomienie szybko obejmowały oblane smołą drzewo.
Widok czerwonych płomieni wydobywających się z pośród dymu, obudził dzikie zadowolenie w pozbawionych ludzkich uczuć widzach.
Doroszenko podniósł w górę kapelusz.
Tysiące okrzyków wzbiło się w powietrze.
Kozacy i Tatarzy wyrażali swą radość wobec tego strasznego widowiska.
Wiedzieli oni o tem, że w pośród dymu i płomieni znajduje się człowiek. Okrucieństwo ich było tak wielkie, że właśnie ta myśl przejmowała ich radością.
Płomienie wznosiły się wysoko. Dym obszernem kołem otaczał miejsce, w środku którego stos się palił.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/155
Ta strona została przepisana.
161
JAN III SOBIESKI.