Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/162

Ta strona została przepisana.
 168
JAN III SOBIESKI.

powodzenie smutnego życia, tak jak ona.
I myśl o nim dodawała jej ochoty. Mówiła sobie, że on przyjdzie, ażeby ją ocalić.
Powróciła ponownie do żelaznej furtki, która się znajdowała od zewnętrznej strony wieży i usiadła tam, wypiwszy resztę wody, którą jej przyniósł czerwony Sarafan, ażeby ugasić pragnienie.
Godziny upływały jedna za drugą.
Od strony miasta doszedł do niej gruchy szmer... głosy dochodziły do niej.
Nadszedł wieczór, kozacy wydali okrzyki przy stosie.
Następnie uciszyło się. Sassa zasnęła.
Nagle zbudzoną została głośnym hałasem.
Kozacy opuszczali miasto i okolicę.
Sassa przerażona zerwała się.
Czuła, że o niej zapomniano, że będzie musiała zginąć w wieży. Głód zaczynał ją już dręczyć bardzo dotkliwie.
A nie było żadnego wyjścia z tego strasznego miejsca.
Wstrząsnęła silnie zamkniętą żelazną furtką, wołała, ale furtka nie dała się otworzyć, a głos jej nikł bez echa w niskiem miejscu.
— Byle stąd wyjść! — mówiła do siebie, — czyż mnie nikt nie usłyszy?...
I znów wołała podniesionym głosem: — Na pomoc! tutaj! uwolnijcie mnie! Sarafanie! ulitujcie się, Sarafanie!
Zamilkła... wsłuchiwała się!...
Cisza, dokoła cisza!... Nic się nie poruszało.
A jednak... cóż to być mogło?... Jakiś szczególny głos dał się słyszeć tuż przy niej, rodzaj nieprzyjemnego pisku.
Pochyliła się... ręka jej pochwyciła gładkie, uciekające zwierzątko. Szczury znajdujące się w wieży zbliżały się do niej, aby zobaczyć, kto podziela z nimi siedzibę.
Sassa nie obawiała się zwierzątek które się przesuwały koło jej nóg, lękała się tylko śmierci głodowej, której straszliwy obraz stał przed jej oczyma.
Załamała drżące ręce. Raz jeszcze przystąpiła do furtki i silnie w nią uderzyła. Wołała o pomoc. Wstrząsała darzwiami rozpaczliwie.
Nikt jej nie słyszał!...
— Sarafanie! — krzyczała przerażającym gołsem, — czy mnie nie słyszysz? Sarafanie, ulituj się! uwolnij mnie, Sarafanie!
Nikt nie przychodził.
Ślepa niewolnica z Sziras czuła, że była bez ratunku zgubioną.
Przerażenie i śmiertelna trwoga złamały ją... upadła na kolana... lekki jęk wydobył się z jej udręczonej piersi.
— Pragnę umrzeć, — szepnęła, — nie będę się skarżyła, byłeś ty tylko był ocalony, mój szlachetny panie... ale obawiam się... czy i ty nie znajdziesz śmierci... z ręki... twoich nieprzyjaciół!... Sarafanie!... ulituj się!...
Słabe dźwięki jej głosu ucichły zupełnie. Biedna ślepa niewolnica leżała wycieńczona i bezwładna...
Straszna cisza otaczała samotnicę, która jakby żywcem pogrzebiona w ciemnych wnętrzach spalonej wieży, była wystawioną na zgubę!