Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/174

Ta strona została przepisana.
180
JAN III SOBIESKI.

I znowu zapanowała cisza w długich przewiewnych korytarzach.
W tem Jan Sobieski żywo otworzył drzwi i wyszedł ze swego mieszkania.
W tej chwili ujrzał przed sobą tajemniczego mnicha, podnosząc rękę do góry.
— Janie Sobieski, — rzekł tajemniczy zakonnik, — nie chodź!
Sobieski mimowoli cofnął się... Skąd to zjawisko o tej porze pojawiło się w zamku?
— Kto jesteś mnichu? — zapytał.
— Nie pytaj mnie, — odpowiedział zakonnik, — posłuchaj mojej przestrogi! Pozostań tu! Nie wychodź tej nocy z pokoju!
— Co znaczą twoje tajemnicze słowa? twoje ostrzeżenie, świątobliwy człowieku? — zapytał Sobieski, — ja się nie obawiam nikogo! Nie zastępuj mi drogi! Muszę wykonać mój zamiar.
— Zamiar twój jest mi znany, Janie Sobieski, dzielny wodzu! Nie zwracaj wzroku na kobietę, na przemijającą i zwodniczą miłość, tylko na laury, które uśmiechają się do ciebie! Dopniesz do najwyższego celu! Jesteś wybranym do nąszenia korony, wywalczy ci ją twoja odwaga! — mówił mnich głosem, w którym było tyle potęgi, że Jan Sobieski mimowolnie pozostawał pod jego wpływem. — Chcesz iść do Maryi Kazimiery! Zostań! Nie chodź!
— Jakim sposobem odgadujesz mo je myśli, świątobliwy człowieku? Jak się nazywasz? Skąd tu przybyłeś? Odsłoń twarz!
— Twarzy mej nikt jeszcze nie widział, Janie Sobieski!
— Więc jesteś pokutnikiem i uczyniłeś ślub?
— Pytania twoje są nadaremne! Nie otrzymasz odpowiedzi!... odparł mnich.
— Ostrzeżenie twoje nie zmusi mnie do cofnięcia się, tajemniczy człowieku, nie staraj się zatrzymać mnie, muszę iść do Maryi!
— Zaklinam cię więc na miłość twoją dla Maryi Kazimiery, ażebyś swego zamiaru nie spełniał tej nocy, lecz pozostał u siebie, Janie Sobieski.
— Używasz silnego środka, ażeby mnie zatrzymać!
— Jeżeli kochasz Maryę Kazimierę, szlachetny rycerzu, to nie chodź, — powtórzył mnich.
— Sądzę, że cię zrozumiałem świątobliwy mężu, — odpowiedział Sobieski poważnie, — chcesz bronić honoru Maryi i upomnieć mnie, że o tej nocnej porze nie powinienem wchodzić do pokoi wdowy po czcigodnym starcu, którego szlachetności i wspaniałomyślności nigdy nie zapomnę!... Dobrze Pod daję się twemu ostrzeżeniu!
— Dobrze czynisz, Janie Sobieski, — odrzekł mnich, odchodząc słabo oświetlonym kurytarzem.
Sobieski patrzył za wysoką ciemną postacią, dopóki nie znikła w oddaleniu.
— Masz słuszność, tajemniczy mni chu, twoja przestroga skłania mnie, abym zamiar mój odłożył do jutra, — mówił do siebie Jan Sobieski, — dziękuję ci za twe słowa, które mi przypom niały, że wiedziony namiętną miłością, popełniłbym krok nierozsądny!
Powrócił do swego pokoju, zdjął kapelusz i odpasał szablę, ażeby się udać na spoczynek.
Zaledwie ułożył się do snu, zaledwie postać mnicha znikła w korytarzach zamku, gdy w galeryi oddalonej