Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/187

Ta strona została przepisana.
193
JAN III SOBIESKI.

Głębokie, ciężkie westchnienie doszło do jego uszu.
Kto wydał ten jęk żałosny? Zdawał się on pochodzić z miejsca bardzo blizkiego czerwonego Sarafana.
Czerwony Sarafan zdawał się nie znać obawy i przerażenia. Wymówił do siebie kilka słów i zaczął szukać po ciemnym korytarzu.
Jęk boleści powtórzył się.
— To człowiek! szepnął Sarafan, — he! kto tu jest? — zawołał.
Nadstawił uszu.
Słaby jęk odpowiedział mu. Czerwony Sarafan poznał, że zbliża się do jęczącej istoty.
Uszedłszy parę kroków uczuł, że noga jego dotknęła jakiegoś ciała.
Pochylił się doznając jakiegoś uczucia na kształt przestrachu.
Macając rękami poczuł leżącą na małym pagórku postać ludzką.
— Kto jesteś? — zapytał, — zdaje mi się, doprawdy, że to ślepa niewolnica z Sziras.
— Pomóż mi człowieku, ktokolwiek jesteś! — dał się słyszeć głos słaby.
— Jesteś Sassa! Dostałaś się tu do podziemia!
— Daj mi... kawałek chleba... lub trochę wody... nie mogę wyjść... wyjście jest zasypane!
Czerwony Sarafan podniósł się.
— Więc i tu wyjście zasypane? — szepnął, — eh! toby było głupio! Nie moglibyśmy wyjść!
Obszukał swoje kieszenie. W jednej znalazł dość spory kawał chleba. Odłamał kawałek i podał wycieńczonej Sassie, która chwyciła go chciwie, aby dręczący gód zaspokoić.
— Wody nie mam, — rzekł, — jestem czerwony Sarafąn! Szukałem cię, bom wiedział, żeś została w wieży.
— Jestem jeszcze pół nieprzytomna, — odpowiedziała ślepa niewolnica, przychodząc zwolna do siebie, — jesteś czerwony Sarafan? I przychodzisz mnie ocalić?
— Zdaje mi się, że teraz oboje jesteśmy zgubieni, — odpowiedział szczególny człowiek, macając rękami dokoła siebie.
— Podziemie tutaj się kończy, wyjść niepodobna, — rzekła słabym głosem Sassa.
— A za nami podziemie zasypane!
— Powiedz mi przedewszystkiem, czy mój dostojny pan ocalony? — zapytała ślepa niewolnica.
— Jan Sobieski jest ocalony!
Słowa te dodały Sassie nowej odwagi.
— I ty go ocaliłeś, Sarafnie? — zapytała, — o! to już nie boję się tera2 ciebie! Kocham cię za to!
Czerwony Sarafan nie słuchał tych słów lecz badał zawalone miejsce, koło którego Sassa siedziała na zsuniętej ziemi.
— Mówisz, że tamto wejście jest zasypane? — rzekła Sassa zjadłszy chleb, — w takim razie jesteśmy zgubieni! Zlituj się, Sarafanie, czy mówisz prawdę? Jakże się dostałeś tutaj, jeżeli tamto wejście jest zasypane?
Sarafan w kilku słowach opowiedział co zaszło.
— Musimy więc nędznie tu zginąć, — zawołała Sassa, — a ty ulegniesz temu losowi dlatego tylko, żeś mi chciał dopomódz! Masz umrzeć dla mnie!
— Tak łatwo się nie poddamy, dziewczyno! — odpowiedział Sarafan z uśmiechem, — bywałem nieraz blizkim śmierci, ale zawsze udawało mi się wykręcić! Nie rozpaczaj jeszcze!