drością, że wdowa po kasztelanie czuje skłonność do młodego lorda, który podobał się powszechnie i okazuje to przy każdej sposobności.
Hrabia Rochester kochał Maryę i oddawna spostrzegł, że może liczyć na wzajemność. Pewnego dnia, wkrótce po powrocie zwycięzkiego wodza Sobie skiego z wyprawy, złożył jej wizytę w jej mieszkaniu.
W odzieży wdowiej była ona jeszcze bardziej czarująca, niż zwykle i przyjęła zakochanego Rochestera z wy razem smutku na twarzy.
Przy łonie jej wpiętą była róża, którą jej tegoż rana przyniósł paź królowej.
— Widząc, że Marya jest samą, hrabia Rochester z zapałem ujął jej rękę i poniósł do ust.
— Odwracasz się Maryo, — szepnął, — oczy twoje zdają się od łez wilgotne? O! powiedz, co cię dręczy, co do lega twojemu sercu?
— Musimy się rozstać, hrabio Rochester... nie powinniśmy się więcej widywać! — odpowiedziała Marya z ci cha, usuwając rękę z rąk hrabiego, który przyklęknął przed nią.
— Jesteś okrutną, Mąryo! — zawołał Rochester, — przykułaś mnie do siebie, ażeby mi powiedzieć, że cię mam utracić na zawsze!
— Cóż uczyniłam takiego, coby pana upoważniało do takich słów, hrabio Rochester?... Wstań pan... może kto nadejść.
— I mam odejść z taką zimną odprawą? Pytasz mnie, czem zrobiłaś mi nadzieję? Niczem, Maryo! Serce moje kazało mi mieć nadzieję! Serce moje powiedziało mi, że miłość moja będzie wysłuchaną! I chcesz mnie za to potępić? Czyż miłość nie ma nadziei zawsze? — zapytał Rochester nie podnosząc się.
— Nie spodziewaj się niczego, hra bio Rochester! Nie mogę do ciebie należeć, — odpowiedziała wdowa po kasztelanie.
— Tem jednem słowem burzysz wszystkie moje piękne marzenia, — szepnął klęczący, — miłości mojej nie możesz stłumić, więc mnie odpędzasz z przed swego oblicza! Łączy nas tajemny, święty węzeł, chociaż się do niego sama nie chesz przyznać przed sobą! Choćbyś nawet oddała rękę komu innemu, choćbyś sądziła, że przy boku innego znajdziesz szczęście, ten związek tajemniczy nie rozerwie się nigdy... nigdy!...
— Co panu daje prawo do wypowiedzenia tych słów, panie hrabio?
— Pochodzą one z głębi mej duszy, Maryo, są one moją pociechą w tej chwili, — mówił Rochester z wruszeniem, — pytasz o prawa, tam gdzie przemawia miłość! Nigdy jeszcze nie wypowiedziałem tak otwarcie tego co czuję, ale odgadnąć to musiałaś już od dawna!
— Nie jestem już wolną, hrabio Rochester! Nie powinniśmy widzieć się nigdy, — szepnęła Marya, zniewalając go żeby powstał.
Chciał on ruchem pełnym zapału pociągnąć ją w objęcia.
Obroniła się. Róża złamana przy jej łonie padła na dywan.
Rochester pochylił się, podniósł ją i do ust przycisnął.
— Nosiłaś ją przy swem łonie, Maryo, pozostaw mi tę ostatnią pamiątkę! — błagał.
— Róża jest złamana...
— Jak miłość, chciałaś powiedzieć... a jednak jest ona dla mnie o-
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/193
Ta strona została przepisana.
199
JAN III SOBIESKI.