Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/194

Ta strona została przepisana.
 200
JAN III SOBIESKI.

statnią tej miłości pamiątką! Zachowam ją, będę na nią patrzył w chwilach samotnych i powiem sobie: Marya ją nosiła! Czyż myślisz na seryo, że mógłbym cię zapomnieć? Żądaj raczej wszystkiego, wszystkiego!
— Musimy się rozstać, hrabio Rochester... lepiej będzie, jeżeli nie zobaczymy się więcej.
Rochester z boleścią zasłonił twarz rękami.
Nastąpiła długa chwila milczenia.
— Maryo, — zawołał wzruszonym głosem, podając jej ręce, — czy pamiętasz nasze dziecinne lata? Ujrzeliśmy się po raz pierwszy w Paryżu. Mój ojciec, zamiłowany w francuzkich obycza jach, wysłał mnie do Paryża. Odwiedzi łem dom twego ojca. Byłaś jeszcze dzie ckiem, Maryo, ale twego widoku nie zapomnę nigdy! Patrząc na mnie wielkiemi, ślicznemi oczyma, przystąpiłaś do mnie, a ja podałem ci rękę...
— Czy pamiętasz naszą przejażdżkę w towarzystwie mojego brata? — zapytała Marya uśmiechnięta pod wra żeniem tego pięknego wspomnienia, — miałeś niespokojnego konia, który nie chciał iść obok mego. W tem nadjechał do nas młody, złośliwy wicehrabia Rieux, syn naturalny księcia Orleańskiego.
— I pozwolił sobie zrobić uszczypliwą uwagę o twoim koniu...
— Koń był istotnie trochę za stary, — roześmiała się Marya.
— Skarciłem go za to słowami. Wtedy wicehrabia z całą zuchwałością zrobił ruch pogardliwy. W tej samej chwili spadała nań moja szpicruta...
— Nabawiłeś się dla mnie niemałego kłopotu hrabio. Wypadek ten mógłbyś był przepłacić drogo, bo książę Orleański rozgniewał się strasznie!
— Odesłano mnie napowrót do Londynu... Była to sroga kara, bo ciebie nie mogłem widywać... Tak było wówczas, Maryo! Wówczas rozłączył nas książę Orleański... Znalazłem cię tutaj... a teraz znowu ktoś inny nas rozłącza!... Wymień mi jego imię, Maryo?... Kto nas rozdziela?... Do kogo należy twoja ręka, że mnie ją oddać nie chcesz?... Kto ma do niej większe prawo, niż ja?
— Ręka moja należy do wielkiego marszałka Sobieskiego, — odpowiedzia ła Marya z cicha.
— Do wielkiego marszałka! Powinienem był to odgadnąć! Głos wewnętrzny mówił mi, gdy go teraz po raz pierwszy na festynie ujrzałem, że ten poważny zwycięzca odegra rolę w mojem życiu! Czułem, że coś było pomiędzy nami, nie wiedząc co... teraz wiem, Maryo!... Wielki marszałek koronny! Masz słuszność! Rozumiem teraz wszystko! Ja jestem tylko hrabią Rochester.. Jan Sobieski jest wielkim marszałkiem, który osiągnąć może jeszcze wyższą godność w tym kraju, w którym korona oddaje się najgodniejszemu!
— Hrabio Rochester! — rzekła Ma rya z wyrzutem.
— Ambicya mi cię wydziera!
— Przestań hrabio! Krzywdzisz mnie! — przerwała Marya dumnie i stanowczo, — z Janem Sobieskim łączy mnie przysięga!
— Przysięgłaś mu wierność?... Jeżeli tak Maryo, to milczę! Przysięga wiąże cię z wielkim marszałkiem? Czemuż nie wiąże cię ze mną? — mówił Ro chester, załamując ręce z boleścią, — czemu... Ale dość pytań! To już zdecydowane! Przybyłem zapóźno!... zapóźno!...