— Wiedziałam, że przybędziesz, panie Sobieski, aby mi przypomnieć dane słowo! — odpowiedziała.
— A jednak jesteś zimną... usuwasz się... co się stało, Maryo?...
— zapytał Sobieski.
— A jednak jesteś zimną... usuwasz się... co się stało, Maryo?...
— zapytał Sobieski.
— Zapominasz, panie Sobieski, że stoję przed tobą w żałobnych szatach.
— Dobrze, Maryo szanuję twą żałobę, gdyż Jan Zamojski był szlachetnym i wspaniałomyślnym mężem, któ rego pamięć czcić będę, dopóki życia mego!
— Mam zamiar wrócić do mego starostwa.
— Nie pojedziem z dworem do Warszawy, Maryo?
— Winnam się usunąć od zabaw i festynów.
— Tak się zmieniłaś! — rzekł Sobieski po krótkiej chwili, — czy i uczucia twoje zmieniły się, Maryo?... Czy mnie już nie kochasz?...
— Oszczędź mi tych pytań, panie wielki marszałku! Cóżbyś powiedział, gdybym cię zapytała, co ci jest droższem, czy ja, czy twój zawód wojenny?
— Więc pozwól mi zadać inne pytanie: czy pamiętasz o swojem słowie?
— Tak, panie Sobieski, dotrzymam mojej przysięgi!
— A zatem dobrze, Maryo, jesteś moją! — zawołał Jan Sobieski zadowolony i wyciągnął ręce do bladej pięknej Maryi, ażeby ją ująć w objęcia.
— Poczekaj pan czas żałoby, — rzekła.
— Niech się spełni twoje żądanie! Kilka jednak tylko miesięcy tęsknić jeszcze będę do tego dnia, w której kapłan rękę twoją z moją połączy! Do tego czasu bądź zdrowa!... Udajesz się do swego samotnego starostwa... ja z królem pojadę do Warszawy i czas ten przepędzę na dworze. A potem będziesz moją, aniele! Wówczas twoja mi łość i twoja delikatna rączka złagodzi twardą powłokę wojownika!
W Żwańcu dla herkulesowej postaci robotnika, który przy zawaleniu się podziemia śmierć poniósł, musiano sporządzić trumnę bardzo wielką i długą.
Następnie złożono go do niej w śmiertelnej koszuli i wystawiono w przedsionku kościoła. Wszyscy śmierć jego przypisywali czerwonemu widmu wojny.
Przesądna niechęć i zawziętość przeciwko czerwonemu Sarafanowi tak dalece opanowała umysły mieszkańców całego miasta, że o niczem nie mówiono, tylko o nim i zaprzysięgano mu śmierć.
Niektórzy wprawdzie byli tem zafrasowani i radzili postępować ostrożnie. Mówili oni, że czerwonego Sarafana nie można zabić, bo zawsze zmartwychwstanie, a co najgorsza, będzie pamiętał miastu, że z nim postąpiło nieprzyjaźnie.
Gdy zatem zebrali się naczelnicy i starszyzna miejska na naradę nad więź niem, postanowiono jednomyślnie zabezpieczyć się raz na zawsze od tej zagadkowej postaci, uważanej za widmo wojny.
Uchwalono zatem wziąść czerwonego Sarafana przedewszystkiem na tortury, aby go zmusić do przyznania się, skąd pochodzi i że jest wspólnikiem szatana, a następnie żywcem