łatwiej znajdziemy schronienie, a jutro o świcie pójdziemy dalej. Czegóż się wa hasz? Prowadź mnie na lód. Musimy przejść na drugą stronę.
Prowadząc Sassę za rękę, Leszek zszedł na powierzchnię lodu.
Wybrał takie miejsce, w którem lód zdawał się silnym.
Przebywszy śnieg na brzeg nawiany, zstąpił na lodową powłokę rzeki.
Leszek pociągnął szybko ślepą, niewolnicę za sobą.
Wtem, gdy już znaczny kawał uszli od brzegu, rozległ się nagle pod jej stopami głuchy stuk. Zdawało się, że wszystko się zapada.
Sassa stanęła.
— Co to było? — szepnęła.
— Lód pęka, — odpowiedział Leszek, — chodź prędko! Nie możemy się zatrzymywać!
— Co widzisz? — zapytała ślepa niewolnica.
— Nic, tylko lód, tu i owdzie już popękany!
— Mnie się zdaje, że lód się rusza pod mojemi nogami! — Idąc szybko i zręcznie, zdołamy przejść! Będę cię dobrze prowadził! Jeszcze dość widno!
Szli dalej.
Leszek ujrzał z przerażeniem, że w różnych miejscach rozpadliny się powiększały, Lód widocznie puszczał.
— Prędko! — wołał, — prędko! bo zginiemy! Przeskocz przez rozpadlinę, Sasso!
Skocz dobrze! Ślepa niewolnica poszła za radą swego przewodnika.
Wkrótce potem rozległ się tuż koło niej głuchy krzyk.
Uczuła, że Leszek puścił nagle jej rękę.
Lód popękał dokoła.
Leszek z krzykiem wpadł do głębiny i znikł pomiędzy odłamami lodu, które się wkrótce nad nim zamknęły.
Nie pokazał się więcej.
Ślepa niewolnica stała na wielkim grubym odłamie płynącego lodu.
— Leszku! — zawołał bledniejąc, — Leszku... gdzie jesteś?... Opuszczasz mnie?...
Okropna cisza... tylko woda szumiała, unosząc krę na swym grzbiecie.
Przerażenie przejęło opuszczoną.
— Leszku! Leszku! — krzyczała.
Nie było żadnej odpowiedzi.
Wielki odłam lodu, na którym się znajdowała ślepa niewolnica z Sziras, płynął dalej z brzegiem rzeki.
Śmierć czyhała na nią ze wszystkich stron. Kry nacierały jedna na drugą i piętrzyły się miejscami.
A nieszczęśliwa nawet widzieć nie mogła, co się koło niej działo. Mogła tylko polegać na słuchu, który jej mówił, że płynie razem z kruchą wysepką lodową, zdana na wolę rozhukanej rzeki.
Zapadała ciemność wieczorna.
Wiatr powiewał szarą sukienką ślepej dziewczyny.
Nie rozpaczała jednak... przyszło jej na myśl, że musi przepływać koło wsi.
— Ratunku! — wołała, dając znaki rękami, — ratunku!
Ale szum fal był donośniejszym od jej głosu.
Na brzegu stali mieszkańcy wioski.
Gdy kra niosąca ślepą niewolnicę przepływała naprzeciw nich spostrzegli w mroku wieczornym postać rozpacznie załamującą ręce.
Nikt jednak nie mógł jej ratować, nikt nie mógł podać jej pomocy.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/205
Ta strona została przepisana.
211
JAN III SOBIESKI.