Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/210

Ta strona została przepisana.
216
JAN III SOBIESKI.

stołami, sposobem tureckim w pośród ludzi poubieranych w kaftany i turbany, mających starannie pielęgnowane brody, pojawił się człowiek, którego cera była jeszcze brunatniejszą od cery Turków, a który był ubrany w bluzę i fez.
Ruchy jego były bardzo żywe i jak by lękliwe, co dowodziło, że nie należał do Turków. Rzucał oczyma na wszystkie strony, szedł pochylony i tak się rozpatrywał, jak gdyby bazar był dla niego czemś zupełnie nowem.
Ponieważ jednak między zwiedzającymi bazar bywali często rozmaici cudzoziemcy, Persi, Indyanie, Armeńczycy, człowiek w bluzie i fezie nie zwracał na siebie uwagi.
Był to Timur, sługa indyjskiego kapłana.
Zwracał on wzrok pożądliwy, jak się zdawało na kosztowności pewnego starego handlarza broni, ponieważ wielokrotnie przechodził koło jego niszy a zawsze oczy jego padały na dziwnie piękny sztylet wysadzany drogiemi kamieniami, który brodaty Turek wywiesił, aby jego kosztownością kupców przywabić.
I rzeczywiście dwaj młodzi bogaci Turcy przystąpili do stołu i do niszy starego handlarza broni, ale nie targowali się o sztylet, tylko o wspaniałą sza blę ze złotą kamieniami sadzoną rękojeścią.
Podczas gdy stary Turek, który znał jednego z młodzieńców, przemawiał do niego z wielkiem uszanowaniem, Timur coraz mniejszemi kołami krążył koło niszy.
— Weź szablę za nizką cenę, za którą ją oddaję, — rzekł handlarz do jednego młodzieńca, — nikt inny nie powinien jej nosić jak ty, młody i piękny syn potężnego wezyra Kara Mustafy!
Synowi wezyra i jego towarzyszowi jednakże cena się wydawała jeszcze za wysoką.
Stary Turek nie chciał nic ustąpić, lecz ciągle zalecał szablę.
Z chwili, w której stary Turek odwrócił się plecami do wiszącego na boku niszy sztyletu, skorzystał Timur, ażeby chyłkiem się przybliżyć i porwać sztylet.
Ale syn Kara Mustafy spostrzegł to.
Timur chciał ze zręcznością kota ujść ze swą zdobyczą i odbiegł szybko.
— Złodziej! — zawołał syn wezyra, wskazując za nim, — chwytać złodzieja! Służący jego, którzy byli w niszy puścili się za Timurem, a stary handlarz, który spostrzegł swą stratę zaczął głośno narzekać.
Timur ukrył szybko swą zdobycz i starał się ujść, zwracając się w tę stro nę, w której przechodziło najwięcej ludzi.
Ścigający jednakże pochwycili go w jednej z bocznych ulic i sprowadzili do niszy handlarza broni, gdzie stał jeszcze syn wezyra ze swoim przyjacielem.
Ponieważ kradzież w Turcyi zazwyczaj śmiercią jest karana, położenie Timura było bardzo fatalne. Odebrano mu sztylet i oddano handlarzowi, którego nadto dwaj młodzi Turcy uszczęśliwili zakupem szabli. Handlarz broni przejęty radością dziękował i wynosił pod niebiosa syna Kara Mustafy.
I Timur także upadł przed młodzieńcem na kolana.
— Mój dostojny ojciec wyda wyrok dla ciebie, Indyaninie, rzekł do nie