Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/216

Ta strona została przepisana.
222
JAN III SOBIESKI.

Mogło być około północy, gdy jeden z żołnierzy, leżący najbliżej ściany, obudził się i zaczął nasłuchiwać.
Dochodził do niego odgłos jakiegoś głuchego jęku...
Czyżby się mylił? Skąd ten jęk mógł pochodzić? Inni żołnierze dokoła spali głęboko.
Światło łuczywa ponuro oświetlało grube mury krużganku, których tylko część pogrążona była w ciemności.
Żołnierz myślał, żemu się coś przyśniło i położył się napowrót.
W tem znowu odezwał się odgłos, przedłużony i przykry, jak jęk umierającego.
— W imię Boże! — szepnął, — co to jest? Teraz nowu usłyszałem! Coś takiego, jak wołanie z głębiny!
Żołnierz obejrzał się na wszystkie strony. Podłoga krużganku wyłożoną była kamiennemi taflami, za nim zaś znajdowała się gruba ściana.
Po długiej pauzie dał się słyszeć ponownie głuchy odgłos, a tym razem usłyszał go także leżący obok obudzonego żołnierza towarzysz i podniósł się nagle.
— Co to było? — zawołał, — w imię wszystkich świętych! jakieś wołanie!
— Ja także to słyszałem! — rzekł pierwszy.
— Skąd może pochodzić ten głuchy odgłos, — zastanawiał się drugi, — w tym starym klasztorze widać coś straszy.
— Człowiek tu przecież być nie może, — odpowiedział pierwszy, wstając.
Inni żołnierze pobudzili się także i klęli gniewnie.
— Czego wstajecie? — wołali, — czemu nie dajecie nam spać? Połóżcie się! O świcie idziemy w drogę! Niech sobie tam jęczy, kto chce! W takim sta rym klasztorze to rzecz zwyczajna! Łażą po nim duchy zmarłych mnichów, które na tamtym świecie nie mają spokoju.
W tej chwili dał się słyszeć tuż w bliskości głos wychodzący jakby z głębokiego grobowca.
— To stąd musi wychodzić! — rzekł żołnierz, który najpierwszy się obudził i zaczął szukać w korytarzu.
Inni żołnierze zaczęli wstawać jeden za drugim.
— Tu przecież nie ma drzwi, — mówili, — a tafle w podłodze są grube i szczelnie osadzone.
— Tu pod temi taflami musi być piwnica!
— Zobaczymy! — rzekł jeden z żoł nierzy, wyjmując łuczywo z rozpadliny.
Sześciu żołnierzy zaczęło szukać dokoła. Powrócili jednak wkrótce na korytarz, na którym spali, gdyż tylko tam głuche jęki słychać było.
— Jest tu w ścianie nisza zamurowana, — zawołał jeden z żołnierzy.
— I mur jest jeszcze mokry! — zauważył drugi.
— Przez rany Chrystusa! To niezawodnie tutaj! Słuchajcie! — krzyknął trzeci, przykładając ucho do ściany.
— Człowiek być musi za tym murem! — wołano.
— Hej! jest tam kto? — zawołał głośno jeden z żołnierzy tuż pod murem.
Przez chwilę panowała cisza, potem znowu doszedł odgłos głuchego jęku do słuchających.
— Tu jest! — zawołało kilku, wskazując świeżo zamurowane miejsce w ścianie.