Ułożył on już cały swój plan, nim wrócił do przedpokoju.
Sułtan zastrzegł sobie milczenie.
Znaczyło to tylko, że Achmed ma zniknąć w ten sposób, żeby jego upadek lub śmierć nie wywołały wiele hałasu.
Gdy go już nie będzie, powiedzą: “Wielki wezyr strącony! Mamy nowego wielkiego wezyra!” I nikt się nie i poważy zapytać o poprzedniku. Każdy będzie wiedział, że ściągnął on na siebie niezadowolenie padyszacha i że jak niejeden wielki dostojnik państwa, poniósł śmierć w tajemnicy.
Sułtan miał zwyczaj przepędzać wieczór w tak zwanym kiosku gwiaździstym, leżącym po za wielkim serajowym ogrodem i Kara Mustafa wiedział, że Achmed co wieczór przychodzi do sułtana do kiosku, ażeby mu złożyć raporta, a następnie zawsze sam jeden szedł ogrodem aż do bramy serajowej. Sułtan okazywał mu niekiedy tyle łaski, że grał z nim partyę szachów, a wtedy Achmed wychodził bardzo późno z gwiaździstego kiosku.
Wiedząc o tem Kara Mustafa w ciągu dnia ostatecznie ułożył plan, a nad wieczorem ukończył swoje przygotowania, kazawszy nadzorcy eunuchów ażeby mu przysłał kilka czarnych niewolników, gdyż, jak powiedział, ma im dać ważne zlecenie.
Dozorca czarnych eunuchów nie wahał się ani chwili ze spełnieniem danego rozkazu potężnego wezyra.
Czterej młodzi jeszcze, prawie nadzy eunuchowie weszli zaraz potem do pokoju, w którym na nich czekał Mustafa i padli przed nim na kolana.
Czarni eunuchowie byli, jak wezyr wiedział dobrze, najdyskretniejszymi wykonawcami wszelkich dawanych im rozkazów.
— Czy dziś macie służbę w haremie? — zapytał Kara Mustafa.
— Nie, panie! — odpowiedzieli nie wolnicy.
— A więc, gdy noc zapadnie, udajcie się z czarnym, skrzywionym wozem albo noszami na zewnątrz muru serajowego, — zarządził wezyr, — czekajcie w bliskości drzew i krzaków gwiaździstego kiosku, dopóki nie zostaną wam przerzucone przez mur zwłoki człowieka. Nie oglądajcie go, jeżeli wam życie miłe, lecz włóżcie na wóz lub na nosze i zanieście na odległe miejsce wybrzeża. Tam przywiążecie mu kamienie do rąk i nóg i rzucicie go do wody.
— Rozkazałeś panie... będziemy posłuszni, — odpowiedzieli czarni eunu chowie.
— Idźcie! — rozkazał wezyr.
Czterej niewolnicy oddalili się po cichu.
— Skończyło się! — rzekł Kara Mustafa, patrząc ponuro przed siebie, — po raz ostatni skierujesz swe kroki do gwiaździstego kiosku... tam dojdziesz.. ale do swego pałacu więcej nie powrócisz!
Podczas gdy Tatarzy nadciągali i kraj znajdował się w największem niebezpieczeństwie, zgromadzili się niezadowoleni magnaci pod laską pisarza polnego, Czarneckiego w Gołębiu, ażeby się naradzić, co mają czynić.
Cała siła zbrojna królewska składała się z pięciuset jezdnych, a tymczasem Tatarzy pociągnęli już aż pod Lublin.
W tem krytycznem położeniu odwaga i talent wojskowy Jana Sobieskiego ukazały się w całem świetle.