Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/23

Ta strona została przepisana.
25 
JAN III SOBIESKI.


4.
Kto był mordercą

Jan Sobieski na wiernym swoim koniu przybył nazajutrz rano do rozległych posiadłości bogatego wojewody warszawskiego.
Wschodzące słońce oświetliło pola i lasy i wesoło uśmiechało się do młodzieńca, który powoli i poważnie jechał swą drogą.
Głęboka cisza otaczała go. Ranek był śliczny. Jan Sobieski jednakże nie zastanawiał się nad pięknościami przyrody, lecz patrzył zamyślony przed siebie trzymając cugle konia w prawicy. Odwagę i determinacyę czytać było można z jego młodzieńczo-pięknych rysów. Tylko wzrok jego, niedawno jeszcze takim ogniem pałający teraz był smutny i ponury. Ciemny zarost otaczał jego wargi, a czoło jego zasępiała chmura.
— Kto był mordercą? — powtarzał od czasu do czasu, — kto mi wydarł ojca? Kto się poważył podnieść rękę na czczonego i uwielbianego Jakóba Sobieskiego? Kto nienawidził tego szlachetnego męża?
Nie miał odpowiedzi na te pytania.
— Znaleźć go muszę, choćbym miał przeszukać świat cały, — mówił do siebie dalej, — nie będziesz się cieszył, nędzniku, żeś krew Sobieskiego przelał bezkarnie! I byłeś tak podłym, że w nocy napadłeś na nieprzewidującego napaści, że go zamordowałeś przy jego łóżku! Nie tryumfuj morderco! Jan Sobieski szuka cię i wynajdzie!
W kilka godzin potem przybył do jednej z wiosek wojewody Wassalskiego, zjadł niewielką przekąskę i puścił się w dalszą drogę.
A w oddaleniu za nim, niezmordowanie idąc naprzód pomimo swej ślepoty postępowała niewolnica.
Nie znała ona niebezpieczeństw, gdy trzeba było dążyć za tym, do którego każdym fibrem swojej istoty była przywiązaną.
Nawet sama przed sobą nie miała odwagi wyznać, że przywiązaną była do niego nie dającą się wypowiedzieć miłością, a może szła za głębokim popędem serca, nie wiedząc nawet, że to miłość popycha ją naprzód. Szła nieprzerwanie, bo musiała. A myśl o nim dodawała jej odwagi i siły do postępowania dalej w ciemnościach, które dla niej obejmowały świat cały. Nie wahała się, szła, rękami dotykając się drzew i krzaków rosnących przy drodze, a gdy spotkała kogo przechodzącego, to go pytała, czy nie widział jeźdźca. Tak udawało jej się być ciągle na dobrej drodze, instynkt i inne zmysły zastępowały dla niej wzrok, którego nigdy nie posiadała i nie znała.
Dzień już się znacznie posunął, gdy Jan Sobieski zbliżył się do starego zamku, który wojewoda Michał Wassalski po przodkach swoich odziedziczył. Był on jednym z najbogatszych i najpotężniejszych przywódców ludu i niegdyś z Jakóbem Sobieskim ubiegał się jednocześnie o kasztelanię krakowską. Jednakże ponieważ z powodu ponurego charakteru nie był lubionym przez posłów, więc tak dawniej jakoteż przy wyborach został pominięty. Król polski Jan II lubił bardzo wojewodę Wassalskiego, który nieraz składał dowody wielkiej waleczności i znaczny oddział wojska wystawił podczas wojny z zagranicznymi nieprzyjaciółmi, to jednak niewiele pomogło ponuremu mężowi do uzyskania stanowiska, o które ciągle sie ubiegał.