Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/235

Ta strona została przepisana.
237
JAN III SOBIESKI.

Kto inny miał zająć miejsce zaginionego.
Tym innym był Kara Mustafa, morderca swego dobroczyńcy!

54.
Podarunek tatara.

Marya, małżonka Sobieskiego z Sassą i służbą zajęła w Warszawie pałac należący do wielkiego marszałka koronnego, a położony w blizkości zamku.
Ślepa niewolnica z wielką niechęcią zgodziła się pozostać przy Maryi.
Ukryta boleść szarpała jej łono.
Jan Sobieski jej nie kochał. Była skazaną na świadomość, że miłością swoją obdarzał inną, którą pojął za małżonkę.
Jednakże dobroć, jaką jej Marya okazywała, rozbroiła ślepą niewolnicę.
Z początku nienawidziła ona zwycięzkiej rywalki, sercem jej miotało bu dzące się uczucie zazdrości, zawiści, pragnienia zemsty, rozproszyła jednakże to uczucie ujmująca dobroć, jaką piękna i młoda małżonka Sobieskiego okazywała ślepej Sassie.
Marya Kazimiera tak była zaufaną w ślepej niewolnicy z Sziras, że ją prawie ciągle miała w blizkości siebie.
Pewnego dnia podczas nieobecności Sobieskiego na placu boju pod Lublinem, przyszedł do Maryi hrabia Rochester.
Marya zbladła gdy jej to oznajmio no.
Wzruszenie jej było tak wielkie, że zadrżała.
Miała zamiar nie przyjąć lorda, z którym ją ciągle łączyły węzły tajonej miłości.
Czuła, że nie będzie w stanie stawić czoła burzy swych uczuć, wołała zatem nie widzieć człowieka, który był dotąd jeszcze panem jej serca.
Ale Rochester już ukazał się na progu.
Marya chciała się odwrócić.
— Maryo! nie uciekaj! — zawołał hrabia.
Głos ten niezwalczoną potęgą przy kuł do miejsca tę, do której były zwrócone te słowa.
— Zmiłuj się, panie hrabio... czego chcesz odemnie?... co cię tutaj sprowadza? — zapytała Marya.
— Wysłuchaj mnie pani, błagam cię! odpowiedział Rochester przystępując do Maryi i z zapałem ujmując ją za rękę.
— Nie zapominaj o służbie, hrabio Rochester!
— Przybywam z pożegnaniem Maryo!
— Z pożegnaniem?... — zadrżała Marya Kazimiera.
Widzimy się po raz ostatni Maryo, pod tym warunkiem sądziłem, że mi wolno odwiedzić cię jeszcze raz przed odjazdem, ażeby ci powiedzieć: bądź zdrowa!
— Chcesz odjechać, hrabio Rochester.
— Nie mogę tu pozostać, Maryo... byłoby to moją zgubą, gdybym był codzień zmuszony widzieć cię i czuć, że należysz do innego! Nie pojmujesz cier pień, jakie przenoszę!
Marya stała półodwrócona od niego.
Rochester przyklęknął przed ukochaną, piękną istotą i przycisnął drobną białą rączkę Maryi do rozpalonych warg.
— Musimy się rozstać, szepnął,