Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/236

Ta strona została przepisana.
238
JAN III SOBIESKI.

— nie chcę, nie mogę pozostać dłużej blisko ciebie, Maryo. Czyż mam stawać pomiędzy tobą i twym mężem? Czyż mam na twoją głowę sprowadzać nieszczęście? Nie! nie! Wybrałaś innego!... wszystko skończone... muszę się wyrzec ciebie!...
W tej chwili Sassa ukazała się na progu przyległego pokoju i usłyszawszy rozmowę, stanęła tuż przy portyerze.
— Muszę się wyrzec! — narzekał Rochester.
Żałośny dźwięk jego głosu odbił się echem w sercu ślepej niewolnicy.
— Chcesz więc jechać z powrotem do Anglii, hrabio Rochester? — zapytała Marya z wruszeniem.
— Dokąd pojadę, sam jeszcze nie wiem! — odpowiedział Rochester, — może do Wiednia, może do Paryża, tam gdzie cię poraź pierwszy ujrzałem, Maryo! Och! ty nie wiesz ile mnie kosztuje rozstanie... a jednak musi ono nastąpić, bo mi nie dano nazwać cię moją!
Marya przebyła ciężką walkę...

łzy cisnęły się do jej oczu...
Zwróciła się do klęczącego i rzekła drżącym głosem.
— Tak będzie najlepiej, hrabio Rochester! pożegnajmy się, rozstańmy na całe życie! W innem, odległem miejscu wejdziesz w inne koła, w inne stosunki... ja będę się starała zapomnieć o nie spełnionych pragnieniach mego serca...
— Wejdę w inne koła, — powtórzył Rochester, — ale nie żądaj odemnie, abym kiedykolwiek zapomniał o tem co tu opuścić musiałem, Maryo. Obraz twój towarzyszyć mi będzie, chociażbym przed nim uciekł na koniec świata! Jak ciężką jest dla mnie ta chwila pożegnania, niebu tylko wiadomo... lecz ponoszę dla ciebie tę ofiarę. Maryo! Chciałem odjechać nie zobaczywszy się z tobą, ale to było nad moje siły. Przyszedłem tutaj i teraz dopiero czuję cały ciężar mego postanowienia. O Maryo! dlaczegóż drogi naszego życia rozejść się muszą?...
— Nie utrudniaj tej chwili pożegnania, hrabio Rochester.
— Zapomnij o mnie, Maryo! Będzie ci to tem łatwiej że twój małżonek zbiera coraz nowe wawrzyny i zaszczyty! Teraz właśnie król powróci z Lublina dumny nowem zwycięstwem i rozwodzi się z pochwałami o tym bohaterze, któremu oddałaś swą rękę? Wiel ka czeka cię przyszłość, Maryo... ale czy będziesz szczęśliwą? Bohater musi dowodzić wojskiem i rzucać się w wojenną sprawę... ale czy cię przez to nie będzie zaniedbywał? Czy nie zapom ni on uczcić gorącej miłości pod napływem wypadków?
— Nie pytaj o to, co mnie czeka, hrabio Rochester... przyszłość jest zasłonięta przed naszym wzrokiem, — odpowiedziała Marya głęboko wzruszona.
— A jakiemże to szczęściem byłoby dla mnie, gdybym cię nazwać mógł moją! — mówił Rochester dalej, — lecz to próżne marzenie! Nie mogło do tego przyjść, Maryo!... Jesteśmy rozłączeni... rozłączeni!
— Niech cię Bóg ma w opiece, hrabio Rochester.
— Błogosławieństwo twoje towarzyszyć mi będzie Maryo! Za kilka dni małżonek twój powróci do Warszawy; ozdobiony nowemi laurami... wówczas przejęta radością wśród zwycięskich festynów, zapomnisz o mnie...
— Gdybym mogła, hrabio Rochester!...
— Nie zapomnisz?... Czegóż mam