Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/240

Ta strona została przepisana.
242
JAN III SOBIESKI.

— Zły to duch jego do tego namiotu go prowadzi! — dodała w myśli.
— O północy zatem, księżno! — rzekł Pac i pożegnał się natychmiast z Jagielloną, która pozostała sama w słabo oświetlonym, biednym budynku.
Wyraz tryumfu przebiegł marmurowo bladą twarz Jagiellony.
— Dogodniejsza sposobność znaleźć się nie może, — szepnęła, — tajemnicza przesyłka Allaraby odegra teraz swoją rolę.
Wyjęła z kufra podłużną paczkę, którą w nocy sprzysiężenia oddał jej posłaniec indyjskiego kapłana.
Przedmiot zawarty w tej paczce był obszyty w mocno cienką skórę.
Zaczęła otwierać paczkę.
Po odjęciu skóry znalazła dwie świece, zrobione z różowego wosku, mające zupełnie kształt taki, jakiego ówcześnie używano w znakomitych domach.
Jagiellona przyjrzała się tym świecom.
Byłoby to wielkim sukcesem, krokiem najwyższego znaczenia, gdyby się udało ciebie dumny Sobieski w twym pochodzie zwycięzkim zwabić do namiotu, w którym te świece palić się będą. Byłby to zamach podwójny, który w przeciągu jednej nocy doprowadziłby nas do upragnionego celu.
Obwinęła napowrót świece skórzaną powłoką, przystąpiła do małego okna izby i otworzyła je.
Na niebie fantastycznie, grupowały się chmury, któremi wiatr szybko przerzucał.
Chłodne powietrze owiosnęło wojewodzinę i ochłodziło jej rozpaloną twarz.
Nagle drgnęła.
Wyjrzała na niewielki plac, znajdujący się przed skromnem domostwem, które zamieszkiwała.
Po drugiej stronie dostrzegła ciem ną postać.
Nie był to hetman polny Pac.
Człowiek którego dostrzegła, zdawał się być mnichem.
Jagiellona zgasiła szybko świecę, która się paliła u niej i przystąpiła do otwartego okna, ażeby widzieć lepiej.
Był to rzeczywiście ów mnich, którego już raz widziała przed sobą, nie mogąc dojść, kim mógł być.
Jakim sposobem jednak dostał się do Lwowa?
Do jakiego zakonu mógł należeć?
Jagiellona wpatrując się bez poruszenia z samej odzieży zakonnej ocenić tego nie mogła.
Ciemna postać przesunęła się w oddaleniu.
W tej samej chwili tuż pod domem ukazał się hetman polny litewski.
— Hetmanie! — szepnęła doń Jagiellona, — czy widzisz tego mnicha, który się tam jak cień przesuwa?
Pac obejrzał się na wszystkie strony.
— Nie widzę nic, wojewodzino! — odpowiedział.
I Jagiellona teraz wytężyła wzrok swój napróżno.
— Znikł... a jednakże nie ma sekundy, jak tu był, — rzekła.
— Co panią obchodzi ten mnich?
— Sądzę, że jest on tem samem tajemniczem zjawiskiem, które widziałam w Krakowie.
— To niezawodnie złudzenie. Mnich ten musi należeć do jednego z tutejszych klasztorów.
— Miej się na baczności, hetmanie. Jakieś przeczucie mi mówi, że mamy nieprzyjaciół, potężnych, tajnych nie-