ski, — to mnie tembardziej zaciekawia, żeby się dowiedzieć kto jesteś.
— Twój przyjaciel i obrońca, Janie Sobieski — jestem duchem opiekuńczym Polski... niechaj ci to wystarczy!
— Jakże pozyskałem twą przyjaźń skoro cię nie znam! — zapytał Sobieski.
— To dość, że ja cię znam! Udajesz się do obozu nad Dniestr... i ja tam będę... Lecz moja przestroga jest ci już tutaj potrzebną! Sprzysiężono się na twe życie! Strzeż się hetmana polnego litewskiego Paca! Zawiść może go popchnąć do ostateczności! Strzeż się Jagiellony Wassalskiej! Ostrzeż króla!
— Jakto?... sądzisz, że istnieje sprzysiężenie przeciw wybrańcowi narodu? — zapytał Sobieski.
— Nawet prymas należy do niezadowolonych i sprzysiężonych! Słuchaj głosu mojej przestrogi! Nie ufaj nikomu! Jeżeli kanclerz Pac, albo wielki powiedział stary mnich, — skutkiem ścić w namiocie króla, odpowiedz, że ten zaszczyt nie tobie, ale prymasowi się należy! Tym sposobem ocalisz siebie i króla!
Mówisz więc, że jest sprzysiężenie przeciw naszemu życiu, tajemniczy człowieku? — zapytał Sobieski, a zatem przestrzegę naprzód króla!
— Nie czyń tego, mój synu! — odpowiedział stąry mnich, — skutkiem ostrzeżenia byłoby to jedynie, że sprzysiężeni chwyciliby się innych środków, aby zgubić ciebie i jego.
— A więc każę aresztować prymasa i obu Paców i oskarżę ich o zdradę!
— Nie braknie ci odwagi do takiego czynu, Janie Sobieski, wiem o tem! Ale oburzysz przeciw sobie całą szlachtę i magnatów, a tym sposobem tylko przysłużysz się swoim nieprzyjaciałom.
Sobieski zamyślił się. Widocznem było, że uznawał trafność tych słów.
— Posłuchaj mojej rady, mój synu, — mówił tajemniczy mnich dalej, — udaj się z królem do obozu, ale nie śpij w namiocie króla, lecz staraj się, żeby tam sypiał prymas!
Sam sypiaj w namiocie osobnym i nie dopuszczaj nikogo do siebie.
— Skąd możesz wiedzieć, tajemniczy człowieku, co mnie i królowi zagraża? — zapytał Sobieski, — co cię skłania do ostrzegania mnie o tem?...
— Życie twoje potrzebnem jest dla Polski, Janie Sobieski! Twoja waleczność, twoja odwaga ocali ojczyznę od upadku! Nie powinieneś umrzeć! Ty jesteś duchem bohaterskim Polski, ma jącym kraj zatrzymać na krawędzi przepaści!
— Pięknie brzmią twoje słowa, szanowny starcze i miłe są dla mego ucha, nie dla tego że mi przepowiadasz wielką przyszłość, ale dla tego, że wróżysz lepszą przyszłość dla mej ojczyzny, — odpowiedział Jan Sobieski.
— Wiem, że kochasz swój kraj, mój synu!... potrzeba, byś dla niego ocalał!... Poświęć dlań wszystko!... Wierna twa szabla niech będzie twoją towarzyszką, a w niej szukaj jedynej pociechy, a wielkich dzieł dokonasz! Wiele już zwycięstw, odniosłeś, ale wielka sława czeka cię jeszcze, którą szabli swojej będziesz zawdzięczał!
— Kto jesteś, tajemniczy człowieku, który przemawiasz do mnie w ten sposób?... Nie ukrywaj się dłużej!..., Przemawiasz do mnie jak mój ojciec...
ten jednak zginął dawno z ręki nędznego skrytobójcy, którego ukarałem za tę zbrodnię! Czy jesteś duchem mego
- ↑ Brak fragmentu tekstu