Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/245

Ta strona została przepisana.
247
JAN III SOBIESKI.

szlachetnego, niezapomnianego ojca? O! mów czcigodny starcze, odsłoń zasłonę, która okrywa twoją twarz, wyjaw, przedemną swoją tajemnicę!
— Nie staraj się przeniknąć mojej tajemnicy, Janie Sobieski, — odpowiedział mnich, — nie dowiesz się nigdy kim jestem.
— Nigdy? — powtórzył Sobieski.
Wymówiwszy to słowo, postąpił krok naprzód, ażeby zbliżyć się do mnicha.
Starzec w mniszej odzieży podniósł ręce z gestem przestrogi.
— Nie zbliżaj się do mnie! — zawołał, — ciekawość twoja pozostanie niezaspokojona! W chwili, gdy zbliżysz się do mnie, aby mi wydrzeć moją tajemnicę, ustanie raz na zawsze moje posłannictwo, zbawienne dla Polski i dla ciebie! Twój duch opiekuńczy zniknie, gdy z niego zerwiesz zasłonę!
— Ciężka to pogróżka, pobożny mężu.
— Przykra dla ciebie, a jednakże konieczna.
W tej chwili Tatar ukazał się we drzwiach.
Iszym Beli, ujrzawszy mnicha w pokoju swego pana, ukląkł, pochylił się głęboko i skrzyżował ręce na piersiach.
Mnich przeszedł powoli i poważnie koło niego i znikł po chwili w długim, ciemnym korytarzu zamkowym.
Wkrótce potem dał się słyszeć szczęk szabli.
Wychowski wszedł do pokoju.
— Najjaśniejszy pan w tej chwili wyjeżdża, panie marszałku, — rzekł.
— Chodźcie, — zwrócił się Sobieski do swego adjutanta i do Iszyma Beli.
Po chwili wyszedł wraz z nimi.
Przed drzwiami stały konie, które Tatar przyprowadził dla swego pana i dla kapitana, oraz dla siebie.
Okryci cieniem nocy, jeźdźcy puścili się w drogę.
W niejakiej odległości od miasta doścignęli króla Michała i jego orszak.

57.
Nowy wielki wezyr.

Nazajutrz po dniu, w którym Achmed Koeprili znikł na wieczne czasy, Kara Mustafa ukazał się w seraju i polecił jednemu z wyższych urzędników pałacowych, ażeby doń sprowadził tego oficera warty serajowej, który w nocy unosił firanki lektyki.
Gdy oficer ujrzał pałacowego urzędnika, domyślił się zaraz o co chodziło.
— Kto cię przysyła? — zapytał.
— Chodź za mną, a sam zobaczysz, — odpowiedział urzędnik.
Oficęr poszedł za urzędnikiem do pokoju, w którym spostrzegł ambitnego wezyra, stojącego nieruchomo, z surową twarzą.
Gdy urzędnik seraju odszedł Kara Mustafa nie mówiąc ani słowa, przystąpił do oficera i podał mu czerwony, jedwabny sznurek.
Straszny, niemy wyrok był wyrzeczony!
Oficer wiedział co znaczyło i z głębokim ukłonem przyjął straszny podarunek.
Gdyby do następnego rana z pomocą tego sznura nie odebrał sobie życia, musiałby ponieść śmierć hańbiącą z ręki kata.
Schował sznur do kieszeni mundura i nic nie mówiąc wyszedł z pokoju